niedziela, 11 grudnia 2011

Cień odbity w lustrze. Liść uszyty ze światła

Najstraszniejsze potwory dobrze wiedzą, że
należy zniknąć tuż przed włączeniem światła

(Watts)

Rano rozkręciłem klawiaturę, pogrzebałem, nie pomogło. Stara oczywiście nie pasowała. Zastosowałem więc odwieczny, męski sposób na poprawianie rzeczywistości i zacząłem bez zbędnych nerwów walić nią o blat, aż cichym głosikiem, niczym ściśnięty kombinerkami za jaja Jasiek Niemowa zaczęła błagać o litość. Na razie działa ale trzeba będzie pomyśleć o czymś nowym.
Tydzień pod znakiem bólu, czy bólów. Posplatały i wymieszały się tak subtelnie, że właściwie trudno je pooddzielać. We wtorek w lekkiej malignie wziąłem od Białorusina w pracy jakiś białoruski specyfik przeciwbólowy, zakazany w Polsce, z racji zmieniania składu krwi po zażyciu w większych ilościach. Przez resztę tygodnia absorbowałem różne przeciwbólowe Maxy, tak, że teraz mam wątrobę zapewne dobrze wypieczoną i chrupiącą. Zaczynam zastanawiać się czy to nie jakiś pieprzony rak mózgu nie chwyta mnie szczypcami za przysadkę. Bo ten ból gdy przychodzi jest jak mgła z napalmu, zmieniam się w płonącego gościa ciskającego się wewnątrz obcego, wypełnionego kwasem ciała.
Przy jakiejś okazji pocierania obolałego czoła przeniosłem sobie czekoladę na włosy, tak że miałem kilka zlepionych, słodkich kosmyków. Spytałem Szponiastą co by zrobiła, gdyby moje tkanki zmieniły się w czekoladę. To był oczywiście błąd. Z rozmarzonym uśmiechem stwierdziła, że zlizałaby mnie aż po szkielet z wafelków, a wtedy, chrup chrup...
Na zewnątrz wspaniała wiosna. Porywiste wichry przesuwają budynki i linie brzegowe, błękit nieba poraża, słońce wlewa mi się do kuchni i mości w garnkach. Noce wypełnia księżycowa poświata, tak potężna, że rozrzedza ludzką naturę i ulice wypełniają polujące wilki i łaszące się koty. Wczoraj cień naszego bloku przeszedł po księżycu, zawsze bawi mnie ten empiryczny dowód, że faktycznie jest kulisty i wisi na spadaniu.
Poza tym w tymże specyficznym, farmakologicznym z lekka stanie umysłu wpadłem (prawdopodobnie ponownie) na doskonały sposób na redukcję korków ulicznych - Nitrogliceryna w spryskiwaczach samochodowych...
W przejściu podziemnym koło domu Szponiastej przez trzy dni pracowała ekipa z ciężkim sprzętem. Zdjęli blaszaną okładzinę tunelu i ściągnęli kable od oświetleń. Dopiero później wyszło, że to byli złomiarze. Teraz pewnie zimują na Hawajach.

Zima nie przyszła.
Lato nie chce odejść.

(RMF Maxx)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz