Najstraszniejsze
potwory dobrze wiedzą, że
należy
zniknąć tuż przed włączeniem światła
(Watts)
Rano
rozkręciłem klawiaturę, pogrzebałem, nie pomogło. Stara
oczywiście nie pasowała. Zastosowałem więc odwieczny, męski
sposób na poprawianie rzeczywistości i zacząłem bez zbędnych
nerwów walić nią o blat, aż cichym głosikiem, niczym ściśnięty
kombinerkami za jaja Jasiek Niemowa zaczęła błagać o litość. Na
razie działa ale trzeba będzie pomyśleć o czymś nowym.
Tydzień
pod znakiem bólu, czy bólów. Posplatały i wymieszały się tak
subtelnie, że właściwie trudno je pooddzielać. We wtorek w
lekkiej malignie wziąłem od Białorusina w pracy jakiś białoruski
specyfik przeciwbólowy, zakazany w Polsce, z racji zmieniania składu
krwi po zażyciu w większych ilościach. Przez resztę tygodnia
absorbowałem różne przeciwbólowe Maxy, tak, że teraz mam wątrobę
zapewne dobrze wypieczoną i chrupiącą. Zaczynam zastanawiać się
czy to nie jakiś pieprzony rak mózgu nie chwyta mnie szczypcami za
przysadkę. Bo ten ból gdy przychodzi jest jak mgła z napalmu,
zmieniam się w płonącego gościa ciskającego się wewnątrz
obcego, wypełnionego kwasem ciała.
Przy
jakiejś okazji pocierania obolałego czoła przeniosłem sobie
czekoladę na włosy, tak że miałem kilka zlepionych, słodkich
kosmyków. Spytałem Szponiastą co by zrobiła, gdyby moje tkanki
zmieniły się w czekoladę. To był oczywiście błąd. Z
rozmarzonym uśmiechem stwierdziła, że zlizałaby mnie aż po
szkielet z wafelków, a wtedy, chrup chrup...
Na
zewnątrz wspaniała wiosna. Porywiste wichry przesuwają budynki i
linie brzegowe, błękit nieba poraża, słońce wlewa mi się do
kuchni i mości w garnkach. Noce wypełnia księżycowa poświata,
tak potężna, że rozrzedza ludzką naturę i ulice wypełniają
polujące wilki i łaszące się koty. Wczoraj cień naszego bloku
przeszedł po księżycu, zawsze bawi mnie ten empiryczny dowód, że
faktycznie jest kulisty i wisi na spadaniu.
Poza
tym w tymże specyficznym, farmakologicznym z lekka stanie umysłu
wpadłem (prawdopodobnie ponownie) na doskonały sposób na redukcję
korków ulicznych - Nitrogliceryna w spryskiwaczach samochodowych...
W
przejściu podziemnym koło domu Szponiastej przez trzy dni pracowała
ekipa z ciężkim sprzętem. Zdjęli blaszaną okładzinę tunelu i
ściągnęli kable od oświetleń. Dopiero później wyszło, że to
byli złomiarze. Teraz pewnie zimują na Hawajach.
Zima
nie przyszła.
Lato
nie chce odejść.
(RMF
Maxx)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz