piątek, 11 listopada 2011

Under the killing moon idziemy nucąc

ból mija
dziewczyny lubią blizny
chwała trwa wiecznie

Miasto zapadło się we mgłę jak w szary jedwab. Krążymy pod kopułą szarości, zakurzone samochody wypełniają asfaltowe żyły ulic. Z wysoka wszystko jest rozmyte szeptem tajemnicy. Każde najsłabsze nawet światło otoczone jest impresjonistycznie drżącym nimbem własnego ciepła.
Wylądowałem Na Rogu, a tam pusto, w kominku żarzą się dusze drzew a zakatarzona 3szklaneczki taszczy za sobą największy kufel piwa z miodem jaki zdarzyło mi się ujrzeć. Gadaliśmy o jej kolesiu, który przewozi mercedesy z Niemiec tranzytem przez Saharę i zagapiliśmy w ogień, że w końcu zasnęła mi na ramieniu. Jak jakaś zasmarkana papużka. Cicho brzęczało w tle Led Zeppelin, kurz przemieszczał się bezszelestnie przez granice światów a ja trwałem nieruchomo wpatrując się w płomienie jak anioł na grani, wiecznie oczekujący wschodu słońca. Czytaliście kiedyś "Jack of the shadow" Zelaznego? To praktycznie historia mego życia, dzika mieszanina łaknienia wolności, rządz i marzeń. Życie po życiu, śmierć po śmierci i kolejne przebudzenie w otchłani łajna pod najczarniejszym z nieb.
Były u mnie Marzany pokryte leciutką pajęczyną beznadziei. Czytali mi na głosy. Dopiliśmy Tashkent. Jeszcze przez trzy godziny mieszkanie jechało mi jak gorzelnia. Dobrze, że nie palę.
Wczoraj w nocy umierałem na ból zęba. Boże co za ból. A ci skurwiele odmawiają cierpiącym eutanazji. To tylko ząb a miałem ochotę dźgać się w policzek śrubokrętem aż do kości.
Wczoraj gnałem w dół ku miastu. Potknąłem się o dwie nowe linie tramwajowe, których rok temu jeszcze tu nie było. Było lodowato, pędziłem w świetle gwiazd ku centrum, wykasłując z płuc grzyb i cekolowy pył, Miasto wokół tętniło życiem i skrzyło się wszelkimi formami promieniowania elektromagnetycznego. Omijałem stare rewiry, patrząc na zmiany i cierpliwie wymazujący dawną dzikość dostatni porządek, wspomnienia unosiły łby wypełzając z ciemnych kątów.
Piliśmy w herbaciarni. Meave przybyła wprost z oka obłędu jaki ogarnął przed świętami Empik. Lenn podobno znowu wycofała się z fb, "bo to uzależnienie". Zawsze gdy ma do wyboru stawić czoła problemowi a uciec, wybierze to drugie. Czasem strasznie jej zazdroszczę.
W domu byłem o północy, tak senny, że ulice falowały mi przed oczami i dotykiem wyszukiwałem dziurkę... od klucza. Księżyc w górze wędrował z Jowiszem. Jego poświata rozświetla świat, dachy i zmrożona trawa lśnią jak porcelana. Układa poprzez firanki białe koronki na blacie stołu. Dziś po raz pierwszy tej jesieni ujrzałem Oriona.

a gwiazdy niech będą moim nagrobkiem

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz