ból
mija
dziewczyny
lubią blizny
chwała
trwa wiecznie
Miasto
zapadło się we mgłę jak w szary jedwab. Krążymy pod kopułą
szarości, zakurzone samochody wypełniają asfaltowe żyły ulic. Z
wysoka wszystko jest rozmyte szeptem tajemnicy. Każde najsłabsze
nawet światło otoczone jest impresjonistycznie drżącym nimbem
własnego ciepła.
Wylądowałem
Na Rogu, a tam pusto, w kominku żarzą się dusze drzew a
zakatarzona 3szklaneczki taszczy za sobą największy kufel piwa z
miodem jaki zdarzyło mi się ujrzeć. Gadaliśmy o jej kolesiu,
który przewozi mercedesy z Niemiec tranzytem przez Saharę i
zagapiliśmy w ogień, że w końcu zasnęła mi na ramieniu. Jak
jakaś zasmarkana papużka. Cicho brzęczało w tle Led Zeppelin,
kurz przemieszczał się bezszelestnie przez granice światów a ja
trwałem nieruchomo wpatrując się w płomienie jak anioł na grani,
wiecznie oczekujący wschodu słońca. Czytaliście kiedyś "Jack
of the shadow" Zelaznego? To praktycznie historia mego życia,
dzika mieszanina łaknienia wolności, rządz i marzeń. Życie po
życiu, śmierć po śmierci i kolejne przebudzenie w otchłani łajna
pod najczarniejszym z nieb.
Były
u mnie Marzany pokryte leciutką pajęczyną beznadziei. Czytali mi
na głosy. Dopiliśmy Tashkent. Jeszcze przez trzy godziny mieszkanie
jechało mi jak gorzelnia. Dobrze, że nie palę.
Wczoraj
w nocy umierałem na ból zęba. Boże co za ból. A ci skurwiele
odmawiają cierpiącym eutanazji. To tylko ząb a miałem ochotę
dźgać się w policzek śrubokrętem aż do kości.
Wczoraj
gnałem w dół ku miastu. Potknąłem się o dwie nowe linie
tramwajowe, których rok temu jeszcze tu nie było. Było lodowato,
pędziłem w świetle gwiazd ku centrum, wykasłując z płuc grzyb i
cekolowy pył, Miasto wokół tętniło życiem i skrzyło się
wszelkimi formami promieniowania elektromagnetycznego. Omijałem
stare rewiry, patrząc na zmiany i cierpliwie wymazujący dawną
dzikość dostatni porządek, wspomnienia unosiły łby wypełzając
z ciemnych kątów.
Piliśmy
w herbaciarni. Meave przybyła wprost z oka obłędu jaki ogarnął
przed świętami Empik. Lenn podobno znowu wycofała się z fb, "bo
to uzależnienie". Zawsze gdy ma do wyboru stawić czoła
problemowi a uciec, wybierze to drugie. Czasem strasznie jej
zazdroszczę.
W
domu byłem o północy, tak senny, że ulice falowały mi przed
oczami i dotykiem wyszukiwałem dziurkę... od klucza. Księżyc w
górze wędrował z Jowiszem. Jego poświata rozświetla świat,
dachy i zmrożona trawa lśnią jak porcelana. Układa poprzez
firanki białe koronki na blacie stołu. Dziś po raz pierwszy tej
jesieni ujrzałem Oriona.
a
gwiazdy niech będą moim nagrobkiem
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz