Chiński
ideogram oznaczający „kłopot”
powstał
z przedstawienia dwóch kobiet
pod
jednym dachem.
Właśnie
pobiegłem z krzykiem do telewizora, by go wyłączyć nim
nieubłaganie nadciągnie „Pokojówka na Manhattanie” i wypali
moją psyche po ostatnie dogorywające węgliki id. Nie zrozumcie
mnie źle, wielbię J Lo, ale są na tym świecie potworności,
których nie osłodzą nawet jej jędrne pośladki. Ostatnio zasuwam
na niemal trzy etaty, jak sobie to policzycie to wyjdzie wam, że
brakuje mi trochę czasu na sen, podpowiem wam to to „niemal”. Do
tego odchudzam się przed ślubem siory Pazurkowatej, by nie wyglądać
jak obwiązany siatką zjawiskowy baleron. Muszę w tydzień zrzucić
z 9 – 11 kilo, co jest osiągalne, natomiast wiąże się z głodem,
a głód wpływa na mnie mniej więcej jak soczysta pełnia księżyca
na młodego wilkołaka. Łaknę krwi!... i ziemniaków, i kiełbasy
polskiej, i salami, i bułeczek, i jajecznicy... do diaska jestem tak
głodny, że mógłbym zjeść nawet jakieś warzywo. W formie
czipsów na przykład...
Nie
mam więc ostatnio ochoty pisać. Szczerze mówiąc nie chce mi się
żyć. Leżę sobie spokojnie na dnie dołka patrząc na przesuwające
się po błękitnym niebie obłoki. Przyjmuję wszystko bez
specjalnych emocji, jedyne czego wciąż naprawdę pragnę to sen, i
śpię w każdej dostępnej chwili i miejscu.
Aube
zdaje się pojawiła się w Mieście i nie zgłosiła się żeby
dostać buzi. Jestem niepocieszony i zdruzgotany, chyba pójdę się
zaraz dźgnąć hiszpańskim ogórkiem, tudzież ponacierać
niemieckimi kiełkami, skutkiem czego nie będę musiał iść na
ślub i brać udziału w obciachowych zabawach o północy, których
głównym celem jest łapanie obcych osób za różne deprymujące
miejsca, bo akurat będę siedział na klopie krwawiąc z oczu.
Najgorsze
jest to, że Szponiasta będzie świadkować, będę więc sam tam
siedział w tym kościele przeglądając się w lakierkach i pilnując
momentów kiedy inni klękają. Prawdopodobnie za rok i tydzień sam
będę, w obliczu Stwórcy i przedstawiciela Sił Okupacyjnych
Watykanu, wciskał obrączkę na palec wyrywającej się oblubienicy,
muszę więc zadaje się stać częścią tej egzotyki. Mam nadzieję,
że stwórca wybaczy mi te kolaborację. Jedyne co mnie pociesza to
końcowa scena z „Constantine” – Sacrifice!
Wizyta
Obamy przebiegłaby bez
przeszkód,
gdyby nie to, że w
pewnym
momencie prezydent
chwycił
Jarosława Kaczyńskiego
i
kazał się doprowadzić do garnka
ze
złotem na końcu tęczy...
(Jakieś
złe radio)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz