Idę
sobie plażą, uśmiecham się
w
zamyśleniu, a tu wychodzi
z
wody jakiś przystojniak. Patrzę
Fajne
włosy, fajna głowa i broda.
Jakie
ramiona, o jaka klata, ooo
plaża
nudystów...
(Kudłata)
Szponiasta
wraca do domu, a tu cicho, pusto, nikogo nie ma... tylko na środku
jej pokoju stoi profesjonalny stół operacyjny a wokół walają się
narzędzia... Tia, a to tylko jej siostra kastrowała czyjegoś kota.
Do
rozświetlonej pośród nocy pakamery wdarły mi się rozwścieczone
ćmy. Z pięć czy sześć sztuk, latały wokół i obijały się z
trzepotem o ściany. Kładąc się spać czułem się jak w czaszce
wariata. Do tego jeszcze to niemiłe przeświadczenie, że jak zasnę
to któraś usiądzie mi na ustach, co z nieznanych przyczyn wywołuje
u mnie delikatną histerię.
Ostatnio
pełzłem na 3żagle na piątą, żeby podlewać, bo jak się okazało
(po raz kolejny) koszenie trawy przy 35 stopniach powoduje u niej
nagłą zmianę koloru i stanu skupienia, gdy odlatuje z wiatrem w
głąb lądu. Szef zakupił mi profesjonalny sprzęt, któremu w
sumie brakuje tylko dopalaczy i stateczników, oraz znacznie mniej
profesjonalne, długaśne węże, które dostawały tu i ówdzie
takich zabawnych burchli, które po jakimś czasie, krótszym niż
dłuższym, pękały siekając mieszkańców skoncentrowanymi
wiązkami wody. Ale co tam, póki taśmy, póty nadziei. Teraz na
szczęście znów odnalazła nas Antarktyda, ale jeszcze parę dni
temu mieliśmy tu mały fenomen: Burze zwalające na Brzeźno
hektolitry wody, ale tylko do granicy dzielnic, tak że i tak
musiałem wstać przed świtem przebrodzić te półtorej kilometra
przez grząską klęskę żywiołową i podlewać suchą jak pieprz
Zaspę.
Znów
kąpaliśmy z babką psa, który znalazł sobie kolejną przyjazną
kupę, w której się mógł wytarzać, konstruuję sobie właśnie
taki specjalny wysięgnik i wyrzutnię balonów z wodą. Następnym
razem przywiąże się bestię z drugiej strony ogródka i... gotowe!
Bulgocząca, mokra dziura w trawniku, no może jeszcze ogon.
Na
Mariackiej jakiś koleś pozował do zdjęcia, które robił mu jakiś
dwulatek siedzący w wózku. Aparat był dla niego trochę za ciężki
i tak zabawnie mu się bujał, gdy próbował wycelować.
Kończę,
muszę przygotować 12 świec, obiad i się oświadczyć. Najlepszy
numer, że informacja o tym będzie kryć się w pendrajwie, leżącym
w torebce Szponiastej, podczas gdy ona sama będzie siedzieć pośród
tych wszystkich świec, obrusów i papryczek z fetą, i zastanawiać
się o co chodzi. Muahahaha!
No
dobra, kogo ja chcę oszukać, od razu się domyśli. Przecież to
kobieta. My geniusze zła nie mamy lekko.
...losuj
te karteczki z
hełmofonu
i niech moc
czołgu
będzie z tobą
(Lady
Pazurek)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz