piątek, 18 marca 2011

Kochałem je wszystkie całym sercem, i zapamiętałem imiona wielu z nich

- Ale z ciebie zdzira!
- To druidyzm kochany, moi
ziomkowie każdej jesieni palą
dziewicę, ostrożności nigdy
za wiele

(Moore)

Jestem tragicznie niedospany, na zewnątrz w ciśnieniowych koszmarach kłębi się marzec, a, i muszę iść do pracy. Przez wysuszone ugory mej percepcji suną różowe, puchate czołgi w poszukiwaniu czegoś co dałoby ulgę zniszczenia. Marcowy księżyc przybiera na gwieździstym niebie tak, że mam ochotę wybiec na zewnątrz, wywyć do stratosfery dogłębne tęsknoty i porastać sierścią. To już najwyraźniej przeklęta wiosna, bo podobają mi się wszystkie kobiety.
We wtorek oglądaliśmy coś co nazywa się „Zombie SS”. Nadgniły Wermacht gania po górach za młodzieżą w celu uzyskania bliżej nieokreślonych korzyści majątkowych i dokonując rzeczy niemożliwych z anatomicznego punktu widzenia. Najbardziej przerażający w nim był język norweski. Gdyby ktoś tak do mnie zagulgotał w ciemności, to pewnie padłbym na zawał z wylewem przekonany, że obcuję co najmniej z Cthulu. Najbardziej wzruszający był koleś, który wyciągnął ze skutera śnieżnego półtorametrowy karabin maszynowy, a na pytanie skąd go ma odpowiedział: Miałem przeczucie.
Wczoraj za to przeczytałem Dwa tysiące osiemset coś kroków Pilipiuka i „Błazna” Moora. Razem coś ze 900 stron. W międzyczasie byłem w pracy, na zakupach, umyłem w wannie blisko osiemdziesięcioletnią babkę, żułem bez pośpiechu i szwendałem się bez sensu. Przegadałem też godzinę przez telefon z najwspanialszą kobietą świata skutkiem czego w piątek sfotografujemy świat z góry, a w niedzielę idziemy stadem na dziwną wycieczkę po miejscach gdzie zimują żądze. Nadal nie ustaliliśmy kiedy pójdziemy patrzeć jak płonie Lost Angeles.
W niedzielę nadejdzie też ostateczny kres mojej zimowej sierści, tak żebym przywitał wiosnę z głową o dwa kilo lżejszą. Zawsze zastanawiałem się czy nie powinienem kolekcjonować tych moich włosów w jakimś silosie i topić w nich wrogów. Powolna śmierć przez wypełnienie moją zrogowaciałą tkanką, czyż może być godniej i sprawiedliwiej?

...ale widmo już znikło, a ja stałem
w lesie z Wackiem w ręce i gadałem
do drzewa.

(Moore)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz