piątek, 25 marca 2011

A błyskawice rozdrapią niebo białymi szponami

A cześć, właśnie sparaliżowałam
mojego chłopaka, a co u was?

(Lady Pazurek)

Na czas ruchu obrotowego Ziemi wpływa śnieg czy liście na drzewach. Latem czas płynie wolniej choć szybciej płyną myśli. Tymczasem ponad krajem szybują biedronki i pożerają polityków. Kaczyński jak ostatni debil przepłacił o dwie dychy za zakupy. Ja odnalazłem wymordowany las, spod którego pierzynki wyrwano wprost w światło dnia starodawne moczary, a wszystko to dla dwóch nowiuteńkich słupów energetycznych. Mam ochotę wysadzić skurwysynów. Ale nie, jest dobrze, jest pięknie, chodzę teraz bez przerwy głodny i wkurwiony. Przez cztery dni walczyłem w obłokach pyłu z maszynami, gdzieś w zapoconych wnętrznościach ziemi, ziemia mści się chłodem, jak napisał jakiś nieważny poeta. Wszyscy poeci są nieważnie. Są. Nikt ich nie zna, nikt ich nie czyta. Wszyscy ich lekceważą i kojarzą z rymowaniem. Poeta w czasach dobrobytu to nadgniły anachronizm, tak nieadekwatny jak list pachnący płatkami róż w czasach Facebooka.
Dan znów prawił farmazony o płacy maksymalnej dla wszystkich, zupełnie nie kumając, że zamordowałoby to większość tego, co tworzy z nas ludzi i obywateli, choć z drugiej strony „Gdy człowiek zapomina, że jest zwierzęciem zaczyna przegrywać”. Zgadzam się z nim jednak, że nastającym pokoleniom brakuje jakiegoś istotnego elementu, jakiejś podstawy, wyczucia właściwości. Potniesz inaczej bułkę a oni się dziwią, że tak można i tracą w obliczu takiego zaburzenia poczucie komfortu. Niby są elastyczni i potrafią się dostosować, ale tylko do chwili gdy zmiany mieszczą się w pewnych granicach pojmowanej przez nich realności. Szliśmy ostatnio z Szrapnelem drogą na bagna, ominęło nas trzech nabuzowanych, łysawych byczków. Burknęli, my odburknęliśmy. No to zawrócili za nami i wyraźnie prą na zderzenia. Spojrzeliśmy po sobie, rozejrzeliśmy się po ziemi, po czym nazbieraliśmy kamieni i zaczęliśmy w nich rzucać... a ci się zatrzymali i stoją z szokiem w oczach. Nie do pojęcia, naprawdę nie wiedzieli co robić. Gdybyśmy się naprawdę przyłożyli do celowania, to moglibyśmy położyć ich tam trupem na miejscu, zanim w końcu zdecydowali się na odwrót.
Jutro ma nadciągnąć nad nas radioaktywna chmura z Japonii. Zakładam, że kombinacja zupek chińskich i zamiłowania do tanich substancji zawierających alkaloidy pozwoli mi jeszcze zatańczyć na waszych grobach. Karwatwa, ależ ja potrzebę jakiegoś kataklizmu!

Pesymista to optymista, tylko
lepiej poinformowany. On wie,
że życie stoi przed nim otworem,
tyle, że wie co to za otwór.

(RMF Max)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz