Przeciętny
płatek śniegu
spada
z prędkością 1,7
metra
na sekundę
O
jejciu! Kolejny poranek, kiedy się nie chce. Też tak macie?
Przynajmniej nie mam problemów ze wstawaniem, budzik mam daleko, a
jest tak irytujący, że pofatygowałby się go wyłączyć nawet
kontynent. W celu wyłączenia rozjazgotanej bestii muszę zrzucić z
swego subtelnego ciałka wszystkie kołdry i koce i przemknąć na
golasa przez przestrzeń pokoju o temperaturze ciekłego azotu. To
trochę jak dekompresja, przejście z pełnego snu do pełnej
trzeźwości w półtorej sekundy. Dramat zaczyna się dopiero
później gdy trzeba zacząć coś robić, iść do pracy na
przykład.
Miasto
za to zmienia się na moich oczach. Zrobiłem sobie ostatnio nocny
kurs i dziwiłem się światu, potykając o nowe budynki, które
wyrosły nagle spod ziemi, gdy nie patrzyłem. Treści nabiera idea
ponownego połączenia Miasta, które w swoim czasie rozerwano na pół
W-Zką, skazując na powolną śmierć w mękach jego południową
część. Teraz budują nowe drogi, które odciągną większość
ruchu, tak, że W-Zkę będą mogli zmniejszyć do dwóch pasów i
wcisnąć w ramę z nowych budynków po obydwu stronach, wyburzą
przy tym prawdopodobnie estakadę. Po plotkach, że dobudują do niej
jeszcze trzy poziomy, to małe zaskoczenie. Mają też wyburzyć
budynek LOTu. Dla niezorientowanych, to tak jakby Gronkowiec Walczący
ogłosił, że zrówna z ziemią warszawską rotundę. To jedno z
trzech, głównych miejsc spotkań w centrum. Niegdyś stał tam
pomnik Cesarza Wilhelma na koniu i ludzie spotykali się „Pod
ogonem”, potem system równości społecznej przetopił Wilusia na
siatki ogrodowe i ustawił szkieletorowaty cud architektury, który
chwieje się na wietrze do dziś. Większość mieszkańców, tych,
którzy jeszcze wciąż postrzegają swoje otoczenie, sama z chęcią
by go wyburzyła. Większość ma też cichą nadzieję na powrót w
to miejsce bryły dawnego Danzinger Hof, który ponownie odtworzyłby
symetryczną, secesyjną ramkę dla Bramy Wyżynnej.
A
tak poza tym to byłem z przyszłą rodziną na rewii rosyjskiej. W
konferansjerkę bawił się Kevin „Strażak” Aiston. Spod
pięknych strojów epatował las żeber a włos łonowy powiewał w
powietrzu, ale muszę przyznać, że bawiłem się całkiem nieźle.
Na koniec, dziewczyny, po odtańczeniu kankana, zeskoczyły ze sceny
i ucałowały staruszków z pierwszego rzędu. Potem jeden z tych
dziadków sunął prze tłum niczym krążownik z wielkim karminowym
całusem na czole. Pewnie zastanawiał się, czemu wszyscy się do
niego tak serdecznie uśmiechają...
Przychodzi
naga baba na bal przebierańców
cała
pomalowana na biało. Koleś pyta:
- A
ty za co się przebrałaś?
- Za
dziurę w zębie.
(CKM)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz