wtorek, 4 stycznia 2011

Znów muszę wymyślić tytuł

Przeciętny płatek śniegu
spada z prędkością 1,7
metra na sekundę

O jejciu! Kolejny poranek, kiedy się nie chce. Też tak macie? Przynajmniej nie mam problemów ze wstawaniem, budzik mam daleko, a jest tak irytujący, że pofatygowałby się go wyłączyć nawet kontynent. W celu wyłączenia rozjazgotanej bestii muszę zrzucić z swego subtelnego ciałka wszystkie kołdry i koce i przemknąć na golasa przez przestrzeń pokoju o temperaturze ciekłego azotu. To trochę jak dekompresja, przejście z pełnego snu do pełnej trzeźwości w półtorej sekundy. Dramat zaczyna się dopiero później gdy trzeba zacząć coś robić, iść do pracy na przykład.
Miasto za to zmienia się na moich oczach. Zrobiłem sobie ostatnio nocny kurs i dziwiłem się światu, potykając o nowe budynki, które wyrosły nagle spod ziemi, gdy nie patrzyłem. Treści nabiera idea ponownego połączenia Miasta, które w swoim czasie rozerwano na pół W-Zką, skazując na powolną śmierć w mękach jego południową część. Teraz budują nowe drogi, które odciągną większość ruchu, tak, że W-Zkę będą mogli zmniejszyć do dwóch pasów i wcisnąć w ramę z nowych budynków po obydwu stronach, wyburzą przy tym prawdopodobnie estakadę. Po plotkach, że dobudują do niej jeszcze trzy poziomy, to małe zaskoczenie. Mają też wyburzyć budynek LOTu. Dla niezorientowanych, to tak jakby Gronkowiec Walczący ogłosił, że zrówna z ziemią warszawską rotundę. To jedno z trzech, głównych miejsc spotkań w centrum. Niegdyś stał tam pomnik Cesarza Wilhelma na koniu i ludzie spotykali się „Pod ogonem”, potem system równości społecznej przetopił Wilusia na siatki ogrodowe i ustawił szkieletorowaty cud architektury, który chwieje się na wietrze do dziś. Większość mieszkańców, tych, którzy jeszcze wciąż postrzegają swoje otoczenie, sama z chęcią by go wyburzyła. Większość ma też cichą nadzieję na powrót w to miejsce bryły dawnego Danzinger Hof, który ponownie odtworzyłby symetryczną, secesyjną ramkę dla Bramy Wyżynnej.
A tak poza tym to byłem z przyszłą rodziną na rewii rosyjskiej. W konferansjerkę bawił się Kevin „Strażak” Aiston. Spod pięknych strojów epatował las żeber a włos łonowy powiewał w powietrzu, ale muszę przyznać, że bawiłem się całkiem nieźle. Na koniec, dziewczyny, po odtańczeniu kankana, zeskoczyły ze sceny i ucałowały staruszków z pierwszego rzędu. Potem jeden z tych dziadków sunął prze tłum niczym krążownik z wielkim karminowym całusem na czole. Pewnie zastanawiał się, czemu wszyscy się do niego tak serdecznie uśmiechają...

Przychodzi naga baba na bal przebierańców
cała pomalowana na biało. Koleś pyta:
- A ty za co się przebrałaś?
- Za dziurę w zębie.

(CKM)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz