sobota, 25 grudnia 2010

Po dobrej stronie nocy

W całej historii świata, były
tylko dwa udokumentowane
przypadki zbiegu okoliczności.
Większość specjalistów jest
zgodna, że drugi był sfingowany

(prawdopodobnie Holt)

Kładę się po 14 h roboty. Za 3,5 godziny będzie doba jak przemierzam rzeczywistość. Zamykam oczy, 40 minut później sms od Marzana, że jest w Letniewie (Co on tam robi? Chyba ginie) i czy nie mam ochoty na piwo i zabawę. Przedtem dostałem od niego palący sms, że pod Neptunem zbieramy się by napluć w oko Łukaszence, zdaje się, że jeszcze akurat byłem w pracy. Jestem prawie pewien, że teoria światów równoległych jest trafna, a do mojego świata białych lasów w ciemności, śnieżnych wirów, smaku soli na ustach i wielodniowego przemierzania z maszynami mrocznych podziemi, w których ścianach szemrzą cicho wody Styksu, docierają czasem głosy z zupełnie innej planety. Odległej o setki i dziesiątki lat świetlnych i bliżej nieokreśloną liczbę multiwersalnych błon, za którymi da się wyczuć dotykiem ruch czy kształty, ale które nie dają się w żaden sposób przerwać. Co niestety nie zmiana faktu, że czuję się jak zdrajca.
Dziś mamy pierwszy dzień świąt. Dopiję herbatę i idę do pracy.
Ostatnie dni były dość ciepło, wręcz upalne. Temperatura tańczyła wkoło zera i padał deszcz, który natychmiast zamarzał w biały lukier. Nie będę nawet wspominał jaki wpływ miało to na proces chodzenia czy ruch kołowy, wyglądało to za to niesamowicie. Drzewa i domy odbijały się w śniegu jak w tafli jeziora. Woda płynęła przez moment zamarzając w fałdy i jęzory, w świetle ulicznych latarni wyglądało to jak wschód słońca nad Merkurym.
Na ulicy ludzie rozmawiali o „biednych drogowcach”, a ja uświadomiłem sobie, że to o mnie.

Według rosyjskich wierzeń,
ludzie urodzeni w wigilię
stają się wilkołakami.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz