W
całej historii świata, były
tylko
dwa udokumentowane
przypadki
zbiegu okoliczności.
Większość
specjalistów jest
zgodna,
że drugi był sfingowany
(prawdopodobnie
Holt)
Kładę
się po 14 h roboty. Za 3,5 godziny będzie doba jak przemierzam
rzeczywistość. Zamykam oczy, 40 minut później sms od Marzana, że
jest w Letniewie (Co on tam robi? Chyba ginie) i czy nie mam ochoty
na piwo i zabawę. Przedtem dostałem od niego palący sms, że pod
Neptunem zbieramy się by napluć w oko Łukaszence, zdaje się, że
jeszcze akurat byłem w pracy. Jestem prawie pewien, że teoria
światów równoległych jest trafna, a do mojego świata białych
lasów w ciemności, śnieżnych wirów, smaku soli na ustach i
wielodniowego przemierzania z maszynami mrocznych podziemi, w których
ścianach szemrzą cicho wody Styksu, docierają czasem głosy z
zupełnie innej planety. Odległej o setki i dziesiątki lat
świetlnych i bliżej nieokreśloną liczbę multiwersalnych błon,
za którymi da się wyczuć dotykiem ruch czy kształty, ale które
nie dają się w żaden sposób przerwać. Co niestety nie zmiana
faktu, że czuję się jak zdrajca.
Dziś
mamy pierwszy dzień świąt. Dopiję herbatę i idę do pracy.
Ostatnie
dni były dość ciepło, wręcz upalne. Temperatura tańczyła wkoło
zera i padał deszcz, który natychmiast zamarzał w biały lukier.
Nie będę nawet wspominał jaki wpływ miało to na proces chodzenia
czy ruch kołowy, wyglądało to za to niesamowicie. Drzewa i domy
odbijały się w śniegu jak w tafli jeziora. Woda płynęła przez
moment zamarzając w fałdy i jęzory, w świetle ulicznych latarni
wyglądało to jak wschód słońca nad Merkurym.
Na
ulicy ludzie rozmawiali o „biednych drogowcach”, a ja
uświadomiłem sobie, że to o mnie.
Według
rosyjskich wierzeń,
ludzie
urodzeni w wigilię
stają
się wilkołakami.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz