wtorek, 7 grudnia 2010

Czy Enola Gay była dumna z syna?

Daj sobie czas. Wszystko
się w końcu zdarza.

(Kości)

Świt przybywa na błękitnych skrzydłach, spogląda w dół na maleńką postać w wystrzępionej skórze z opancerzoną szuflą do śniegu w rękach. Figurka wyczuwa jego wzrok i patrzy czujnie w górę. Czuje ciepło, nadciągający miękki oddech odległej Matki Afryki, z której wszyscy pochodzimy. My i nasi bogowie. Północne smoki ulatują wraz z nocą ku Rosji. Przemykają ponad zamarzniętymi paznokciami i popiołem zmieszanym ze smoleńskim błotem. Tymczasem obiekt obserwacji czerniący się pośród plansz parkingów, rozpina powoli zamek błyskawiczny i pozwala by wiatr odnalazł pod kurtką zaginione żebra i zaimpregnowaną niedawnymi mrozami skórę. Budzik w telefonie rozbrzmiewa nagle godziną szóstą, w górze ponad moją głową budzą się z cichym poszumem dźwigi. Rzeczywistość dąży ku nieskończoności dopóki nagle się nie skończy.
Mam pył w lewym oku. Drobny jak puder. Wytrąca się bardzo powoli. Nie pomogły preparaty i leki, ani pół godziny pod otwartym strumieniem wody z kranu. Wpatrywaliście się kiedyś w strumień wody uderzający w wasze oko? Niezapomniane wrażenie. Pył krąży w fluidzie pokrywającym gałkę oczną, rozpada się i łączy, wraz z ruchem oka. Tańczy tuż przed mózgiem w czasie czytania, rzuca cień na oko pomimo zamkniętych powiek, kłębi się i rozwija w małe, czarne galaktyki tuż przed polem widzenia.
Ostatnio nastąpiła też jakaś hekatomba pośród przyjaciół. Nagle wzeszła codzienność, cienie się skurczyły i zniknęły a oni rozpadli się w popiół jak zamyślone wampiry przyłapane przez wschód słońca. Część jest na dobrej drodze do serdecznego kopa w dupę. Od trzech tygodni nie byłem pod Pomnikiem, to najdłużej od 12 lat.
Zdaje się, że zeżarło mi też licznik na blogu.
Poza tym lepiłem dziś z babką pierogi na święta, gdy Starszy przyjedzie z ciepłych krajów śmierdząc wielbłądem będziemy je jeść.

Zużyte rzepki. Często klęczała,
zakonnica, albo prostytutka.

(Kości)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz