Nic tak nie zbliża ludzi
jak świąteczny grzyb w
płucach
(Kości)
Zlazłem rano do łazienki. Odruchowo spłukałem z umywalki
kolejnego zamyślonego ślimaka, patrzę za okno, a tam Borys. Nosz na Perkuna i
Swaroga! Mam łazienkę na parterze, chronioną jedynie skąpą zazdrostką i aurą
zła bijącą ze środka, jeśli więc ktoś chciałby oglądać moje obfite, powabne
kształty, błyszczące podniecająco w strumieniu wody, to nie ma większych
przeszkód. Możecie więc się domyślić, że widok B rozpłaszczonego na szybie nie
wywołał we mnie fali szalonego entuzjazmu. Popatrzyłem chwilę z nieruchomą
twarzą jak daje mi rozpaczliwe znaki, zastanawiając się, czy może nie wyjść na
zewnątrz i dla przykładu i na wszelki wypadek nie sprofanować jego powłoki
cielesnej moim zdezelowanym grillem. Widząc jednak histerię w jego czarnych jak
lufy dwururki oczętach otworzyłem okno...
Wiecie czego chciał? Cebuli. Żona dała mu kasę a on dał
sobie wcisnąć zgniłą i bał się powrócić w mocarne a czułe uściski małżonki.
Koleś, który sam napieprzał się z czterema ochroniarzami rafinerii i ostrzelał
im wóz z kuszy, typ, który wbił dziesięciocentymetrowego gwoździa w udo dresa,
który usiłował wysiąść z Audicy i z kolesiami spuścić nam łomot, Gość, który na
komisji wojskowej wycedził mundurowym w oczy, że jak mu dadzą broń to ich
wszystkich znajdzie i powystrzela razem z rodzinami i nie przepuści nawet
chomikowi... No i cóż, zacząłem Independence Day bez większości cebuli, nawet
tej zakurzonej zza szafki, którą trzymałem na czasy głodu i ludożerstwa.
Ale wracając do bolesnej rzeczywistości, wczoraj szalałem po
3żaglach z Szalonym Reksem. Szalony Reks to coś co najogólniej można by nazwać
turbo froterką, służy do usuwania zabrudzeń przemysłowych i budowlanych z
podłóg oraz powolnego a bolesnego otwierania puszek mózgowych ludzi, którzy
staną na mojej drodze. Do kompletu jest mega odkurzacz odsysający wodę, do tego
jeszcze wózek z wiadrami pełnymi kwasu. Już samo tachanie tego windami po
piętrach było delikatnie rzecz ujmując absorbujące, natomiast czyszczenie...
Szalony Rex opiera się na wirującej tarczy, znaczy się jeśli akurat nie próbuje
wyrwać wam rąk ze stawów to usiłuje przebić się przez ścianę, pożreć czyjeś
stopy, albo was rozjechać. Najsensowniej więc zaprzeć go sobie o brzuch i
wykonywać ruchy całym ciałem jak przy hawajskim tańcu. To świetne ćwiczenie,
dla wszystkich mięśni ciała, ale nie po sześciu godzinach takiego bujania non
stop. Czuję się dzisiaj jak zabawka pięciolatka, z łóżka wytruptałem jak
trapiona artretyzmem japoneczka. Jęcząc i chwytając się kurczowo barierek
spełzłem na dół a tam już czaił się Borys, co oznacza że musiałem cały proces
pełznięcia, jęków i chwytania powtórzyć ale w odwrotnym kierunku. A już miałem
nadzieję, że się tak tam na dole po cichu położę i kwiląc delikatnie nie będę
ruszał niczym poza nozdrzami.
- O masz dalmatyńczyka.
- Nie doty...
- Grauuu! Ryyyk! Chaps! Kłap, kłap, kłap...
- Mam nadzieję, że to jego spaczony
charakter a nie wścieklizna.
(Z serii: Z kamerą wśród fauny i flory Brzeźna)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz