Przychodzi facet do apteki:
- Czy są prezerwatywy?
- Nie, właśnie się skończyły.
- No to dupa!
W niedzielę z całego miasta ciągnęli na świętą wojnę
Lechiści by popatrzeć jak miażdżymy Arkę w derbach. Banda jakiś cymbałów
wędrowała sobie przejściami podziemnymi, rzucając policyjne petardy. Później
tramwaj, którym jechaliśmy ze Szponiastą, stanął, że tak powiem, w polu.
Okazało się, że któryś z tych cymbałów rzucił petardę w środku poprzedzającego
nas tramwaju. Jak przejeżdżaliśmy przez przystanek to stójkowi trzymali jakąś
wyjącą kobietę, najwyraźniej w szoku, z uszu ciekła jej krew.
Dziś jakiś koleś przeżył w lochach Cmentarnej Bramy traumę
miesiąca, a mianowicie, pewien poczucia swej ważności i oczywistej wyższości
nad robolami miast i wsi, naskoczył na Stasia Zwanego Czesiem z ryjem, że nie
posprzątano garaży. Garaże były sprzątane, co więcej były sprzątane przez
Stasia przez trzy dni. Za każdym razem nim doszedł do końca początek był już
upieprzony, co już samo w sobie Stasiulę z lekka zirytowało, teraz natomiast
usłyszał, że nie sprzątał, tylko pokręcił się z maszyna przy kamerze
monitoringu dla niepoznaki... Cóż, potem mówił już głównie Stasiu. Na nieśmiałe
przebąknięcia stwierdził, że mu za rozmowy i kulturę nikt nie płaci, jebnął
gościowi drzwiami przed twarzą i poszedł w świat.
I na tym by się pewnie skończyło, gdyby nie to, że wędrując
ku wolności podziemiami usłyszałem wrzaski Zwanego i wątłe riposty tubylca.
Byłem już więc wdrożony w treść dyskusji, a do tego od rana nieludzko wręcz
wkurwiony. Gdy więc przekroczyłem drzwi a koleś burknął coś niepochlebnego w
moim kierunku zaryczałem na niego dokładnie od punktu, w którym skończył
Stasiu. Przewlokłem go do garażu i z powrotem, a gdy odprężony i zadowolony, że
ktoś sam, dobrowolnie podłożył mi się pod gąsienicę, opuszczałem scenę zdarzeń,
nasz sponiewierany nieco oponent mruczał już tylko cichutko pod nosem, że może
w takim razie, on zadzwoni do szefa. Zgodziłem się łaskawie, po czym dogoniłem
Zwanego Czesiem i poszliśmy nawiedzić w pracy Ciapka, który ma nieszczęście
pracować po drodze.
Po drodze ustaliliśmy, że będziemy eksterminować szczególnie
upierdliwych autochtonów. W kanciapie ustawimy przykrytą plandeką wannę, w
której będziemy rozpuszczać ciała. - A jak ktoś spyta: Co to? - To? Karp na
święta...
W Teleexpressie pokazywali 3,5 kilową piranię złowioną w
którejś z naszych rzek. Tiiia, święta nadchodzą w naszej Krainie Cudów.
A teraz na specjalną prośbę fanów, zaintrygowanych
specjalistycznym tekstem z poprzedniej notki, coś z tej samej, hmmm, beczki:
Snowballing (toczenie kuli śniegowej)
Efekt kuli śniegowej, czyli wytrysk do
ust aktorki, która następnie przelewa
nasienie do ust koleżanki lub koleżanek
na planie. Za każdym razem ilość nasienia
w tajemniczy sposób zwiększa się, stąd
nazwa.
(Może one tam mają jakieś dodatkowe gruczoły...)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz