wtorek, 19 października 2010

Mopmaster a dentist



Przychodzi facet do apteki:
- Czy są prezerwatywy?
- Nie, właśnie się skończyły.
- No to dupa!

W niedzielę z całego miasta ciągnęli na świętą wojnę Lechiści by popatrzeć jak miażdżymy Arkę w derbach. Banda jakiś cymbałów wędrowała sobie przejściami podziemnymi, rzucając policyjne petardy. Później tramwaj, którym jechaliśmy ze Szponiastą, stanął, że tak powiem, w polu. Okazało się, że któryś z tych cymbałów rzucił petardę w środku poprzedzającego nas tramwaju. Jak przejeżdżaliśmy przez przystanek to stójkowi trzymali jakąś wyjącą kobietę, najwyraźniej w szoku, z uszu ciekła jej krew.
Dziś jakiś koleś przeżył w lochach Cmentarnej Bramy traumę miesiąca, a mianowicie, pewien poczucia swej ważności i oczywistej wyższości nad robolami miast i wsi, naskoczył na Stasia Zwanego Czesiem z ryjem, że nie posprzątano garaży. Garaże były sprzątane, co więcej były sprzątane przez Stasia przez trzy dni. Za każdym razem nim doszedł do końca początek był już upieprzony, co już samo w sobie Stasiulę z lekka zirytowało, teraz natomiast usłyszał, że nie sprzątał, tylko pokręcił się z maszyna przy kamerze monitoringu dla niepoznaki... Cóż, potem mówił już głównie Stasiu. Na nieśmiałe przebąknięcia stwierdził, że mu za rozmowy i kulturę nikt nie płaci, jebnął gościowi drzwiami przed twarzą i poszedł w świat.
I na tym by się pewnie skończyło, gdyby nie to, że wędrując ku wolności podziemiami usłyszałem wrzaski Zwanego i wątłe riposty tubylca. Byłem już więc wdrożony w treść dyskusji, a do tego od rana nieludzko wręcz wkurwiony. Gdy więc przekroczyłem drzwi a koleś burknął coś niepochlebnego w moim kierunku zaryczałem na niego dokładnie od punktu, w którym skończył Stasiu. Przewlokłem go do garażu i z powrotem, a gdy odprężony i zadowolony, że ktoś sam, dobrowolnie podłożył mi się pod gąsienicę, opuszczałem scenę zdarzeń, nasz sponiewierany nieco oponent mruczał już tylko cichutko pod nosem, że może w takim razie, on zadzwoni do szefa. Zgodziłem się łaskawie, po czym dogoniłem Zwanego Czesiem i poszliśmy nawiedzić w pracy Ciapka, który ma nieszczęście pracować po drodze.
Po drodze ustaliliśmy, że będziemy eksterminować szczególnie upierdliwych autochtonów. W kanciapie ustawimy przykrytą plandeką wannę, w której będziemy rozpuszczać ciała. - A jak ktoś spyta: Co to? - To? Karp na święta...
W Teleexpressie pokazywali 3,5 kilową piranię złowioną w którejś z naszych rzek. Tiiia, święta nadchodzą w naszej Krainie Cudów.
A teraz na specjalną prośbę fanów, zaintrygowanych specjalistycznym tekstem z poprzedniej notki, coś z tej samej, hmmm, beczki:

Snowballing (toczenie kuli śniegowej)
Efekt kuli śniegowej, czyli wytrysk do
ust aktorki, która następnie przelewa
nasienie do ust koleżanki lub koleżanek
na planie. Za każdym razem ilość nasienia
w tajemniczy sposób zwiększa się, stąd
nazwa.

(Może one tam mają jakieś dodatkowe gruczoły...)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz