wtorek, 14 września 2010

Szczęście to harmonia wewnętrznych demonów



- Masz go tylko nastraszyć.
- Ból jest straszny...

(Firefly)

Jechać na ślub Bajki czy nie jechać. W sumie trudno orzec, aby mnie specjalnie uwielbiała, a gdy odcięli mnie siekierą od sieci, kontakt praktycznie się urwał. Sam nie wiem czy moja obecność tam nie zakrawałaby na jakiś wygłup. Tym bardziej, że ostatnio mam jakoś dosyć ludzi. Nawet z pracy zacząłem wracać przez las, Doliną Zerwanych Mostów i w tamtejszej okolicy łapię bezludne tramwaje. Gdy wnętrze wypełniają ciała jestem już zazwyczaj bezpiecznie zamknięty w sobie. Ostatnio byliśmy na imieninach Void i na pożegnanie sformował się wokół mnie krąg i urządzono sobie konkurs wolnego strzelania.
W zasadzie trudno powiedzieć by ten dwunastoletni eksperyment kontaktowania się z ludzkością przyniósł mi jakieś jednoznacznie pozytywne efekty. Czasem zastanawiam się jak by to wyglądało gdybym nigdy nie napisał do Gratki i nadal tkwił we własnej przenikającej przez te wszystkie światy strefie samotności. Pewnie bym cierpiał ale po tej stronie też cierpię. Kim bym był gdybym oglądał to wszystko z zewnątrz a nie testował na własnej skórze.
Poza tym brak mi jakiejkolwiek motywacji. Potwory mojego rodzaju napędzane są bólem, a ja jak raz ustabilizowałem sobie życie. Tkwię w rozmemłanym odcieniami szarości dylemacie, z jednej strony nazbierało się rzeczy, które mogę stracić, z drugiej wszechogarnia mnie nuda i powtarzalność codziennej dojrzałości. Mam więcej kasy niż kiedykolwiek, ubezpieczenie, mieszkanie, aktywność wypełnia mi dni po brzegi, ale to wszystko ma smak popiołu bo nie wykracza poza ramy zwykłości. To jest to samo co sprawia, że dziesiątki milionów ludzi funkcjonują i przemijają bez śladu. Stają się niecharakterystycznym tłem w podręcznikach historii. Budzę się i nie czuję bym miał po co wstawać.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz