- Czy ty w ogóle lubisz kobiety?
- Niezbyt, nie umiem ich dobrze
przyrządzić...
(Diwow)
Panny Nikt skaczą z balkonów. Spadają jak ciepły, jedwabny
deszcz. Przypływy łez uderzają przybojem o podnóże świętej Ślęży, której szczyt
znieruchomiał na zawsze zatopiony w oślepiającej pajęczynie błyskawic.
To tylko wstęp. Wstęp względem refleksji. Nie przejmujcie
się więc nim wykrzywione lalki o oczach z koralików jarzębiny. Wiecie jak
zrobić sałatkę z buraków? - Wrzucasz granat do golfa...
Wszędzie plakaty ze stadionem Poznania, „A nam już trawa
rośnie”. Epatują tłustym zadowoleniem. Mamy taki sprytny plan by rozsypać im na
tej szafirowej murawie garść żołędzi i puścić dziki. Wizja obejmuje też
transport koleją Trójmiejskich dzików. Dla niepoznaki przebierzemy je w żółte
płaszcze sztormowe i kalosze. Będą tak siedziały w przedziałach z tymi
raciczkami. Scena: wchodzi kanar i mówi – bilety do kontr... a tu równocześnie
obraca się w jego stronę osiem ponurych ryjów wystających spod kapturów.
Brzeźnieńskie potwory promują plan prostszy lecz równie
uroczy. I tak zapewne nadejdzie jeszcze ten dzień, gdy poznaniacy zostaną
zbombardowani kretami.
Tymczasem chmury popękały w końcu i rozsypały na małe
metalowe kawałeczki. Księżyc srebrzyście sierści trawę. Zmierzcha ostatnio
coraz szybciej. Ciemność jest teraz w moim bezpośrednim zasięgu. Szponiasta z
Kudłatą lądowały w ElbingCity gdzie w muzeum mierzą suwmiarkami średniowieczne
noże, klucze i kłódki, celem uwiecznienia ich w pracy magisterskiej. Nocleg
załatwiły sobie u franciszkanów. Gdy Lady P zadzwoniła po raz pierwszy w tle
było słychać jakieś bolesne stęknięcia i ryki z pogłosem, a to franciszkanie
ciągnęli przez klasztor kabel od internetu dla dziewczyn. Nie wiem czemu
wyobraziłem sobie kurdupla w habicie przygiętego do ziemi wielką szpulą kabla
na plecach, jak w pierwszej wojnie.
W łykend nadrabiałem zaległości w czytaniu i przebiłem się
przez 1700 stron. Nie żebym zapałał jakąś gwałtowną gorączką czytelnictwa. Po
prostu zaległe książki zaczęły się już wylewać z szafki i kolonizować wyjście
na korytarz, grożąc odcięciem od życiodajnych rejonów kuchni.
Potem przyszedł i przeminął nagle kolejny tydzień. Dziś w
Gottenhaven jest kolejny Temple of Goths, parę dni temu Marzan przekroczył
pieszo granicę Ukraińską w Medyce, a Pazurkowata wywijając przyległościami
dojedzie dziś do mnie na rolkach i czeka nas noc pełna cudów i pożerania
grzanek.
Nie zawracaj mi głowy – odburknęła
kotka, miałam właśnie ideę, którą
zaciekle śniłam.
(Stross)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz