wtorek, 7 września 2010

Sex oralny to kwestia smaku



Cisza zawiesza prawdę.
Krzyk ją zakłada.

(Marzan)

Witajcie moje prosiaczki różowe, kurczątka puchate, korniszonki oślizgłe... tak, jestem głodny. Bardzo. Mamy wtorek a ostatni raz jadłem w niedzielę. Mam właśnie ten przypływ agresywnej energii, który przychodzi, gdy organizm nie musi trawić. Mam ochotę upolować jakiegoś wegetarianina i go pożreć z dodatkiem czosnku i koperku. Jest może ktoś chętny poświęcić się dla szczytnego celu i mojego dobrego samopoczucia?
Ech wolne od prionów i wolnych rodników, dobrze przysmażone udko katolika, jak to mawia Cyniel. Cyniel jest mniej więcej tym co pozostało na piaszczystym brzegu, pośród gnijącego morszczynu, po wielkich tsunami heavy metalu lat osiemdziesiątych, i z całym szacunkiem dla Cyniela i jego niepokojących preferencji, ja bym jednak wolał wolną od prionów i wolnych rodników, dobrze wysmażoną pierś wegetarianki.
Cyniel to mimo wszystko fajny koleś, kiedyś zjadł na oczach zaskoczonego komornika nakaz eksmisji, potem obiecał mu, że zamieszka w jego bezpośrednim sąsiedztwie i będzie chodził krok w krok za jego żoną, a Wielki C naprawdę jest wielki i raczej wizualnie zniechęcający, wygląda jak coś z Independence Day, człowiek ciągle pozostaje w jego wilgotnym cieniu. Na koniec zaś wyznał urzędnikowi państwowemu, że kultywuje absolutną wolność własności oraz seksualną, a dobrze wie, że ten ma dwie córki. Co prawda starsza ma osiem lat, ale on jest otwarty na nowe doświadczenia...
Odwiedzaliśmy potem Cyniela w szpitalu. Wywieźli go do Fabryki Wypaczeń na Zaspę i jak zwykle coś mu tam źle przyszyli, teraz C ma jedną powiekę bardziej, dzięki czemu jest jeszcze bardziej straszny, co zapewne niezwykle go cieszy.
Jedyna strata to stary wagon kolejowy, w którym C bytował, a w którego miejscu wyrasta obecnie Baltic Arena. Tam to dopiero były ogniska! Kiedyś spaliliśmy tam całą, starą Ładę Samarę, którą znaleźliśmy nieopodal, na poboczu. Kiełbaski potem trochę dziwnie pachniały, coś jakby wnętrzem reaktora, ale po tym co piliśmy moglibyśmy tarzać się w świeżym plutonie i zagryzać soczystym radem, a i tak nic by nam nie było.
Teraz C mieszka na Chełmie, podobno w mieszkaniu pod nim już dwa razy zmienili się lokatorzy.

Margarita. Kto by pomyślał,
że moja czaszka znajdzie się
w takim miejscu, a już
myślałam, że straciłam ją
bezpowrotnie. Mała Żabka

(Gratka. Nie pytajcie o co chodziło, bo sam boję się sprawdzić)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz