Krzysiu - ...ale wiesz, że czasem
w czasie burzy błysk pioruna
utrwala w szybie obraz stojącej
za nią osoby?
Ja – No.
K - ...więc nie stawaj przy moim
oknie w czasie burzy.
Najcichszy z szeptów. Delikatna przędza losu, pokrywa nasze
twarze. Oplata nas coraz szczelniej, aż pewnego dnia nie możemy już złapać
oddechu, przestajemy widzieć i nagle rozumiemy, że to już, że to teraz.
Ci co wieżą w bogów piją z naczynia nadziei, kiedyś
uważałem, że to pójście na łatwiznę, odrzucenie czarnych skrzydeł
odpowiedzialności za własne czyny, powód by nie rozważać natury otaczającej nas
rzeczywistości, że nie ma nic stałego, że wszystko drga, że nie istnieje czas
lecz jest to tylko nasz sposób postrzegania rzeczywistości, że możemy być
niczym więcej niż tylko przypadkiem, pojedynczym rozbłyskiem pośród niczego. Tak
trudno jednak uwierzyć w własne nieistnienie, że kiedyś pomyślimy naszą
ostatnią myśl. Naprawdę ostatnią, a później będzie tylko NIC.
Przez pół nocy leżałem na rozłożonym na trawie kocu,
czekając na deszcz meteorów. Leżałem pozwalając by pustka napływała do moich
oczu. Podobno, gdybyśmy w dzień spojrzeli z wnętrza studni w niebo ujrzelibyśmy
gwiazdy. Deszcz ognia nie nadszedł, niebo pozostało nieme, pełne odległych
świateł i samolotów.
Zacząłem pierwszy w życiu urlop. To dziwne, dostawać
pieniądze za nie chodzenie do pracy. Uwiera mnie ta myśl i muszę się jeszcze do
niej przyzwyczaić. Przy Dominikanach loterię prowadzi Sylvia Na Wózku. Przyzywa
nas do siebie za pośrednictwem Lenn, by znów wykorzystać w jakiś
niesatysfakcjonujący sposób. Sylvia jest przepaloną na wylot poetką i osobą z
wszech miar obrzydliwą. Oszukała mnie kiedyś, z racji wózka pozwoliłem jej na
to dwa razy. Teraz jednak nie mam ochoty zbliżyć się do niej nawet na odległość
strzału z balisty, z której chętnie bym jej przyładował. Pomyślcie, idziecie
ulicą a tu turkocząc przemyka wózek inwalidzki wypełniony chlapiącym
paskudztwem i półtora metrową, osinową strzałą. Niepowtarzalne zdjęcie z
wakacji.
Ostatnio zrozumiałem, że nie potrzebuję wybaczenia. Czasem
za nim tęsknię, ale nie jest mi niezbędne. Istnieją ludzie, których należy
nienawidzić. Potrzebują tej nienawiści, bez niej przestali by istnieć. Więc po
co im to odbierać. I nie, Lenn nie chodzi o ciebie. W żadnym wypadku. Nie myśl
o tym. To dygresja bardziej uniwersalna. Na nienawiść trzeba sobie zasłużyć.
Prawdziwy Bóg jest zwierzęciem.
Jest w zwierzętach, tak blisko, że
aż go nie dostrzegamy. Codziennie
się za nas poświęca, wielokrotnie
umiera. Karmi nas swoim ciałem,
odziewa w swoją skórę, pozwala na
sobie testować lekarstwa, żebyśmy
mogli żyć dłużej i lepiej. Tak okazuje
nam przywiązanie, obdarza nas
przyjaźnią i miłością.
(Tokarczuk)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz