Żyje się po to by mieć satysfakcję i
powiedzieć na koniec Panu Bogu:
Upieprzyłem się, naharowałem, oto
masz Panie Boże – moje dzieła, może
niedoskonałe, ale własnoręczne.
(Kalicińska)
W niedzielę wszyscy rozpierzchli się z herbaciarni na cztery
strony świata, a Krzysiek i ja przez bastiony i Most Nierządnic poszliśmy sobie
w świat. Niebo zmieniało się nad nami jak stary, terkoczący film. Szliśmy
wzdłuż obwałowań Motławy wciąż na południe mijając podmokłe osady, złe
wspomnienia i pordzewiałe mosty kolejowe. Miasto kuło niebo gotykiem daleko z
tyłu jak na starych rycinach, gdy w końcu dotarliśmy do linii przyszłej
Obwodnicy Południowej. Na horyzoncie wzgórze przecięte na pół, linia ziemnych
zakłóceń, linii palownic i kurtyn deszczu sunących przez równinę opadających na
świat z nisko sunących chmur. Obfotografowaliśmy miejsce, gdzie staną pylony
nowego mostu wantowego i ruszyliśmy wzdłuż wypełnionego wodą rozdarcia w
kierunku strzelających w niebo płomieni rafinerii. Nad nami mknęły smugi
szarości, żuławskie błoto czule otulało stopy, drobny deszcz siekł w plecy i
ten ogień i stal przed nami i ta zryta ziemia niczyja. Dwóch wędrowców pośród
równin Mordoru. W końcu zgubiliśmy kurs i polnymi drogami i na przełaj przez
błota kierowaliśmy się na Stogi i pierwszy most wantowy by i ten kierunek
zgubić wśród nowo powstających domów, pól szczypiorku i kapusty. Nasz kurs
układał się pośród odnajdywanych ulic, zakłócały go linie kolejowe i betonowe
obwałowania rzek. Mijaliśmy stare, postrzelane domy i baseny, dziesiątki
dmuchanych basenów. Co podwórko kolejny, taka nasza dmuchana Kalifornia.
Śmieliśmy się, że jak przyjdzie powódź to okoliczni mieszkańcy wsiądą do swoich
dmuchanych basenów i nieprzebranym, błękitno - białym mrowiem powiosłują ku
Miastu. Do tramwaju ostatecznie dostaliśmy się przy Bramie Żuławskiej, każdy ze
swojego przystanku, każdy w innym kierunku.
Świat toczy się koleiną orbity. Lenn tworzy koty, którymi
wstrząśnie posadami sztuki nowoczesnej. Mój starszy urządza grille w ogrodzie i
robi drinki z piwa i wódki. Hania tymczasem powróciła z Norwegii i wynurzyła
się w naszej rzeczywistości niczym złotoskóra Tiamat z lodowatych wód fiordu.
Ze Stasiem zaś snuliśmy ostatnio wizję jak to przeciwko krzyżakom spod Pałacu
Prezydenckiego zbierze się z całej Rzeczpospolitej polskie rycerstwo i w
pełnych zbrojach wybije im debilizm z tych przesiąkniętych kadzidłem czaszek.
Najwięcej radości sprawiło nam rozpatrywanie ewentualnego starcia rycerstwa z
siłami policji. - Ani pały, ani polewaczki, ani gumowe kule. - Tylko ostra
amunicja. - Pod warunkiem, że zdążyliby zanim byście dobiegli...
Nowy film w kinie. DiCaprio
budzi się na plaży. Ktoś z
sali: Patrz, jednak uratował
się z Titanica.
(Bash, mniej więcej)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz