czwartek, 12 sierpnia 2010

Energia mnie rozbiera



Żyje się po to by mieć satysfakcję i
powiedzieć na koniec Panu Bogu:
Upieprzyłem się, naharowałem, oto
masz Panie Boże – moje dzieła, może
niedoskonałe, ale własnoręczne.

(Kalicińska)

W niedzielę wszyscy rozpierzchli się z herbaciarni na cztery strony świata, a Krzysiek i ja przez bastiony i Most Nierządnic poszliśmy sobie w świat. Niebo zmieniało się nad nami jak stary, terkoczący film. Szliśmy wzdłuż obwałowań Motławy wciąż na południe mijając podmokłe osady, złe wspomnienia i pordzewiałe mosty kolejowe. Miasto kuło niebo gotykiem daleko z tyłu jak na starych rycinach, gdy w końcu dotarliśmy do linii przyszłej Obwodnicy Południowej. Na horyzoncie wzgórze przecięte na pół, linia ziemnych zakłóceń, linii palownic i kurtyn deszczu sunących przez równinę opadających na świat z nisko sunących chmur. Obfotografowaliśmy miejsce, gdzie staną pylony nowego mostu wantowego i ruszyliśmy wzdłuż wypełnionego wodą rozdarcia w kierunku strzelających w niebo płomieni rafinerii. Nad nami mknęły smugi szarości, żuławskie błoto czule otulało stopy, drobny deszcz siekł w plecy i ten ogień i stal przed nami i ta zryta ziemia niczyja. Dwóch wędrowców pośród równin Mordoru. W końcu zgubiliśmy kurs i polnymi drogami i na przełaj przez błota kierowaliśmy się na Stogi i pierwszy most wantowy by i ten kierunek zgubić wśród nowo powstających domów, pól szczypiorku i kapusty. Nasz kurs układał się pośród odnajdywanych ulic, zakłócały go linie kolejowe i betonowe obwałowania rzek. Mijaliśmy stare, postrzelane domy i baseny, dziesiątki dmuchanych basenów. Co podwórko kolejny, taka nasza dmuchana Kalifornia. Śmieliśmy się, że jak przyjdzie powódź to okoliczni mieszkańcy wsiądą do swoich dmuchanych basenów i nieprzebranym, błękitno - białym mrowiem powiosłują ku Miastu. Do tramwaju ostatecznie dostaliśmy się przy Bramie Żuławskiej, każdy ze swojego przystanku, każdy w innym kierunku.
Świat toczy się koleiną orbity. Lenn tworzy koty, którymi wstrząśnie posadami sztuki nowoczesnej. Mój starszy urządza grille w ogrodzie i robi drinki z piwa i wódki. Hania tymczasem powróciła z Norwegii i wynurzyła się w naszej rzeczywistości niczym złotoskóra Tiamat z lodowatych wód fiordu. Ze Stasiem zaś snuliśmy ostatnio wizję jak to przeciwko krzyżakom spod Pałacu Prezydenckiego zbierze się z całej Rzeczpospolitej polskie rycerstwo i w pełnych zbrojach wybije im debilizm z tych przesiąkniętych kadzidłem czaszek. Najwięcej radości sprawiło nam rozpatrywanie ewentualnego starcia rycerstwa z siłami policji. - Ani pały, ani polewaczki, ani gumowe kule. - Tylko ostra amunicja. - Pod warunkiem, że zdążyliby zanim byście dobiegli...

Nowy film w kinie. DiCaprio
budzi się na plaży. Ktoś z
sali: Patrz, jednak uratował
się z Titanica.

(Bash, mniej więcej)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz