Lenn podrywa nowego barmana w herbaciarni:
- Zobacz jaką świetną bransoletkę kupiłam,
skórzana, z futerkiem. Kocham skóry!
- Aaa, ech, jestem wegetarianinem...
Kumpel chce, żeby po śmierci zamiast w trumnie zatopić go w
bloku betonu. Twierdzi, że będzie siedział na chmurce i patrzył na czerwone
twarze i wybałuszone do granicy eksplozji oczy grabarzy, którzy będą musieli go
dotargać po stokach i tarasach Srebrzyska na miejsce ostatecznego spoczynku. W
lokalu zapanowała pełnej zadumy cisza, po czym ktoś orzekł, że w sumie to
logiczne – nie trzeba będzie wylewać fundamentu pod grób. Na to, główny
zainteresowany obraził się, że jakoś nikt nie przejął się perspektywą jego
rychłego zejścia, na co otrzymał odpowiedź, że jeśli się nie przymknie to jego
zejście może okazać się naprawdę rychłe, a może nawet zalejemy go żywcem tym
betonem. Ktoś skoczył nawet uczynnie na zaplecze po worek cementu, ale okazał
się przeterminowany. No i zaczęła się oczywiście dyskusja, czy to godzi się
typa chować w przeterminowanym betonie. Na co on się obraził i wyszedł. No i
dobrze, i tak nie mielibyśmy za bardzo skąd wziąć betoniarki.
Ja chcę po śmierci zostać przywiązany do wypełnionego
trotylem czołgu i zrzucony na Świątynię Opatrzności Bożej. Najlepiej podczas
inauguracji otwarcia. Moje zdjęcie będzie świetnie wyglądać na pierwszej
stronie Wyborczej, pośród tych wszystkich prawicowych nekrologów.
Jest wieczór, lekki, ale stały wiatr, tak jak lubię.
Atmosfera jak w ostatnie dni wakacji, gdy trzeba pić esencję wolności do końca,
bo poza progiem niedzieli czeka już szkoła. Mam ochotę wyjść w noc i las wokół
Glattkau i włączyć się w poszukiwania tej zaginionej, co to ją wszyscy szukają
i co utrwaliło się na podrygującym monitoringu jak idzie za nią bezdomny. Może
nawet potknę się w mroku o jej ogryzione kości, w końcu to mogli być
brzeźnieńscy bezdomni...
Tak nadal wszystkich nienawidzę. To prawdopodobnie przez
brak seksu i krzyże w TV. Czemu nie usypią przed Pałacem Prezydenckim
stumetrowego kopca, dla tego najcudowniejszego z prezydentów. Najlepiej z
własnych ciał.
Wiem, że jestem zły i wstrętny, ale moja połowica mnie kocha
pomimo to. Czego i wam życzę. Szalom.
Arecki gada z kolesiem, który
właśnie wrócił z Bolkowa:
K – Kot mi zdechł i musiałem
go pochować.
A – Zawsze marzyłem by mieć
kota...
K – Odkopać ci?
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz