piątek, 6 sierpnia 2010

Ciało zanurzone w ciele traci na cieczy



Lenn podrywa nowego barmana w herbaciarni:
- Zobacz jaką świetną bransoletkę kupiłam,
skórzana, z futerkiem. Kocham skóry!
- Aaa, ech, jestem wegetarianinem...

Kumpel chce, żeby po śmierci zamiast w trumnie zatopić go w bloku betonu. Twierdzi, że będzie siedział na chmurce i patrzył na czerwone twarze i wybałuszone do granicy eksplozji oczy grabarzy, którzy będą musieli go dotargać po stokach i tarasach Srebrzyska na miejsce ostatecznego spoczynku. W lokalu zapanowała pełnej zadumy cisza, po czym ktoś orzekł, że w sumie to logiczne – nie trzeba będzie wylewać fundamentu pod grób. Na to, główny zainteresowany obraził się, że jakoś nikt nie przejął się perspektywą jego rychłego zejścia, na co otrzymał odpowiedź, że jeśli się nie przymknie to jego zejście może okazać się naprawdę rychłe, a może nawet zalejemy go żywcem tym betonem. Ktoś skoczył nawet uczynnie na zaplecze po worek cementu, ale okazał się przeterminowany. No i zaczęła się oczywiście dyskusja, czy to godzi się typa chować w przeterminowanym betonie. Na co on się obraził i wyszedł. No i dobrze, i tak nie mielibyśmy za bardzo skąd wziąć betoniarki.
Ja chcę po śmierci zostać przywiązany do wypełnionego trotylem czołgu i zrzucony na Świątynię Opatrzności Bożej. Najlepiej podczas inauguracji otwarcia. Moje zdjęcie będzie świetnie wyglądać na pierwszej stronie Wyborczej, pośród tych wszystkich prawicowych nekrologów.
Jest wieczór, lekki, ale stały wiatr, tak jak lubię. Atmosfera jak w ostatnie dni wakacji, gdy trzeba pić esencję wolności do końca, bo poza progiem niedzieli czeka już szkoła. Mam ochotę wyjść w noc i las wokół Glattkau i włączyć się w poszukiwania tej zaginionej, co to ją wszyscy szukają i co utrwaliło się na podrygującym monitoringu jak idzie za nią bezdomny. Może nawet potknę się w mroku o jej ogryzione kości, w końcu to mogli być brzeźnieńscy bezdomni...
Tak nadal wszystkich nienawidzę. To prawdopodobnie przez brak seksu i krzyże w TV. Czemu nie usypią przed Pałacem Prezydenckim stumetrowego kopca, dla tego najcudowniejszego z prezydentów. Najlepiej z własnych ciał.
Wiem, że jestem zły i wstrętny, ale moja połowica mnie kocha pomimo to. Czego i wam życzę. Szalom.

Arecki gada z kolesiem, który
właśnie wrócił z Bolkowa:
K – Kot mi zdechł i musiałem
go pochować.
A – Zawsze marzyłem by mieć
kota...
K – Odkopać ci?

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz