wtorek, 6 lipca 2010

Olbrzymie maleństwo



Ja – Chyba podsiedliśmy jakieś dzieciaki...
Szponiasta – Trudno, prawo tramwaju!

(My)

Narodowi socjaliści przegrali wybory prezydenckie. Lennonka zagłębiła się już tak bardzo w siebie, że nie dostrzega skali zniszczeń jakich dokonuje wokół. Miałem dziś do niej wpaść, ale jakoś niespecjalnie mam ochotę ją oglądać. Od dziewięciu dni nie znalazłem nawet dwóch godzin by spokojnie osiąść na tyłku. Śpię w chwilach nieuwagi.
Rano dostałem smsem potwierdzenie zamówienia lodówki, już niedługo będą mógł spokojnie przechowywać płucka dzieci sąsiadów. Większość spraw ciągnących się przez lata zdaje się być ostatecznie rozwiązana. W końcu mam trochę miejsca by rozpędzić się do kolejnej ofensywy. Jeśli nie uda mi się w tym miesiącu zainstalować internetu, to zrobię coś złego światu.
Wszystko we mnie pędzi, jestem nabuzowany lotnymi oktanami mieszanki trzy łyżkowej kawy Kronung, koli i litra napoju energetycznego. Czuję niepowstrzymaną chęć zdjęcia koszulki, wspięcia się na coś wysokiego i strącenia paru samolotów. Nie wzgardziłbym też jakąś wrzeszczącą blondynką pod pachą.
Lady Pazurek dostarczyła mi skamieniałe robale, które walają im się w wykopach. Przez jakiś czas zastanawiałem się co też z nimi uczynić, aż mnie olśniło. Zapraszam na zupę.
Stasiu Zwany Czesiem, gdy siedzieliśmy nad chlebem z majonezem i cytrynowym Żywcem, opowiedział z lekką masakryczną historyjkę, jego znajoma studiująca na weterynarii jechała do domu taszcząc z koleżanką wielgachną torbę a w niej spreparowanego, pływającego w kawałkach w formalinie wilczura. Całość ważyła z 90 kilo, poprosiły więc jakiegoś typa, żeby im to wstawił do tramwaju. Typ wstawił ale spytał cóż to? Co mu miały powiedzieć? - Sprzęt komputerowy. Jedna poszła po bilety, druga się zagapiła a typ na kolejnym przystanku łaps za torbę i w długą. Ludzie krzyknęli – łapać go łapać, ale dziewczyny tylko machnęły ręką. Teraz wyobraźcie sobie minę kolesia, jak po tym jak kluczył po uliczkach z torbą 90 kilo, jak już ją zatachał szczęśliwy do domu, otwiera... a tu bok psa z okienkiem na żebrach. Jeśli do domu dotarł nocą to prawdopodobnie wrzask było słychać pod Bydgoszczą.
Dobra czas do roboty, na zewnątrz zachęcająco się zachmurzyło, ale nadal jest upał. A więc jak przystało na typa pracującego w najwyższym obiekcie na przestrzeni trzech dzielnic, niecierpliwie czekam na burzę.

- Panie co to za zasrany hotel,
wchodzę do pokoju a tam typ
z pistoletem i mówi, że jak nie
zrobię mu laski to odstrzeli mi
łeb!
- Niemożliwe w moim hotelu?!
I co? I co pan zrobił?
- A co kurwa? Słyszał pan
wystrzał?!

(Weekend)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz