M Fetyszysta patrząc na stopy
Lenn w sandałkach: Nic się nie
zmieniłaś...
W Stanach w Halloween zdarza się, że wredne babcie,
chronicznie nienawidzące kręcących się jak smród po dupie rozwrzeszczanych
bachorów dają im w cukierkach igły, szkło czy żyletki. Sam kiedyś trafiłem na
żyletkę w ziemniaku, dobrze że ugryzłem na płask bo dzisiaj mógłbym mieć
niewielkie problemy z wymową albo usta jak predator. Wracając jednak do
meritum, nieopodal jednej ze słynnych brzeźnieńskich szkół, w małym zgrzybiałym
domku mieszkała sobie Pani Zakrzeska. Pani Zakrzeska miała podwórko z wysokim
pochyłym drzewem z wielością wspaniałych splątanych konarów. Nie muszę dodawać,
że dysponując takim skarbem w pobliżu szkoły otrzymała też wielopokoleniowy
małpi gaj z dobrodziejstwem inwentarza. Ach, któż z nas od kochanej pani
Zakrzeskej nie dostał grabiami po plecach, tudzież nie oberwał kamienieniem,
podobno w jesieni życia zbierała po ulicach psie kupy by mieć zawsze zapas
amunicji oraz zakupiła smukłą wiatrówkę. W każdym razie, możecie wyobrazić
sobie nasze zdziwienie, gdy pewnego dnia odkryliśmy na drzewie huśtawkę. Ma się
rozumieć podeszliśmy do sprawy profesjonalnie i puściliśmy przodem „nowego” by
wypróbował owo dzieło szatana. Koleś wskakuje, buja się i dziwi czemu stoimy
przyglądając mu się z zainteresowaniem. No nic, buja się coraz mocniej,
huśtawka wytrzymuje, dom wydaje się cichy. No to hura na drzewo. Zabawa zaczęła
się rozkręcać a tu zduszony okrzyk nowego i typ leży na trawie trzymając się za
policzek.
Odetchnęliśmy z ulgą bo już zaczęliśmy obawiać się o zdrowie
psychiczne pani Z, a przynajmniej o to, że wychodzi z formy. A babsztyl był w
formie, i to jakiej! Huśtawka była tak zawieszona, że gdy się ją rozbujało
zbliżała się do jednej z gałęzi, w tejże gałęzi, w sęku osadzony był długi,
zakamuflowany smarem i porządnie naostrzony drut zbrojeniowy, tak mniej więcej
na wysokości oczu bujającego się.
My oczywiście mieliśmy z tego dziką radość i nikt się wtedy
za bardzo nie przejął. To było takie brzeźnieńskie i w sumie naturalne.
Cieszyło nas, że nie daliśmy się nabrać i odnieśliśmy kolejny tryumf nad
głupimi dorosłymi. Oczywiście gdy przyszliśmy kolejny raz, sznurki huśtawki
były podpiłowane a pod nią w trawie szlachetnie błyszczało wysoko gatunkowe
szkło, ale w końcu o to przecież chodziło.
Piszę o tym wszystkim, bo dowiedziałem się dziś o pogrzebie
Pani Zakrzeskiej. Były 4 osoby i jedna zamiast ziemi cisnęła podobno na trumnę
cegłę. Dopiero po pogrzebie cmentarz ożył, że tak sobie pozwolę powiedzieć.
Słyszałem, że w środek mogiły ktoś wbił drut zbrojeniowy, niczym kołek, a
całość szczelnie pokryto tłuczonym szkłem. W Brzeźnie nadal trwa dyskusja czy
była to zemsta czy rodzaj hołdu.
Na sam koniec ogłoszenie parafialne: W góry jedziemy ok 16,
prawdopodobnie tym razem dotrzemy w końcu do Zakopanego, słyszałem też coś o
Pieninach. Jedno lub kilka schronisk, ustalenia trwają.
Zapamiętajcie, że to nie wy
zabijacie, tylko broń powierzona
wam przez ojczyznę
(Dębski)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz