- Co to ma być u licha, zjadanie
własnego chłopaka?!
- Misiożerstwo.
Demyt! Przespałem noc muzeów. A mieliśmy taki piękny plan
barbarzyńskiego najazdu na Muzeum Miasta Gottenhaven, zbezczeszczenia
eksponatów „z morza i marzeń”, potem demolację Muzeum Marynarki, turlania min i
sesji zdjęciowej na lufach. Kolejne miało być Muzeum Motoryzacji, gdzie
kompania miała stać na czatach, by Borys mógł zrealizować odwieczną obiecankę i
pouprawiać z żoną pola ogórków i kabaczków na tylnym siedzeniu Jaguara, no
chyba że z braku Jaguara, musieli zadowolić się jakimś Maserati, tudzież
Bentleyem. Wyprawa miała zakończyć się widowiskowym osadzeniem na dnie basenu
portowego ORP Błyskawica. Piękny plan i godny tysiąca pokoleń śliniących się
Brzeźniaków, niestety zawiedliśmy okrutnie. Obejrzałem u starszych „Królową”,
podlewając ją obficie trzema klasami alkoholi po czym poległem haniebnie o
pierwszej z nosem w „Krucjacie” Dębskiego. Na usprawiedliwienie dodam, że nikt
mnie nie obudził. Żadnego chóru pod oknem czy choćby strzału z pancerzownicy.
Zdaje się, że pogoda w minionym tygodniu, wykończyła nie tylko mnie, no chyba,
że to powszechny i nagły atak starości.
Dziś za to czuję osobliwy przypływ energii. Od rana ogarnęło
mnie „Widzę twoją twarz” Kasi Kowalskiej. Dopiłem utlenioną kolę i ogoliłem
pysk przy otwartym na oścież oknie pełnym słońca. Mam dziś chęć pochodzić.
Po ścianach, cholera!
- Ja to mam wymarzoną pracę,
siedzę i patrzę w okno..
- A gdzie pracujesz?
- Jeżdżę tirem.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz