czwartek, 6 maja 2010

Klawiatura jest kobietą...



- Który chcecie kopter?
- 13
Urzędnik uniósł brew,
ale nie dyskutował.
- Czemu wziąłeś 13?
- Bo ma najmniejszy przebieg

(Kosik)

Na Cmentarnej Bramie zostawili otwarty dach i podobno w ten deszczowy poniedziałek wodospad sięgnął sześciu pięter w dół.
C puszczał się radośnie w Wodopoju, ściskając dwie blond szyneczki naraz, gdy pośród migotliwych cieni nocnych szczęśliwości pojawił się złowrogi cień. Okazało się, że to jego już cokolwiek zniecierpliwiona żona z pistoletem do paintballu. Podobno wygarnęła w niego cały magazynek... wiecie ile to mieści w sobie pocisków? Gość obudził się w szpitalu sino – żółty i lekarze naprawdę nie są w stanie powiedzieć czy da się odratować jądra. Jak to powiedziała jego połowica na komisariacie: Nie ma to większego znaczenia, bo mają już dwójkę dzieci.
My byliśmy na imprezie wesołych oazowców. Trochę friki, ale cholernie sympatyczne, w sumie jak metale tylko w drugą stronę. Ludzie, którzy zostali zmuszeni do wykształcenia potencjału przez okoliczności zewnętrzne. Za chudzi, za grubi, z lekka pokrzywieni albo z dziwnym śmiechem... czułem się jak w domu, taki karmelowy posmak dawnych spotkań Gratki. Choć bez alkoholu.
Dziewczyna z psychologii opowiadała jak miała praktyki w szpitalu na Srebrzysku. Sala bez klamek, okna zakratowane. Przyszła, siada naprzeciwko tłumu autochtonów i czeka na właściwą opiekunkę, a tu nagle przewiew zatrzaskuje drzwi... Nie ma klamek, wszystko zamknięte a na twarze siedzących naprzeciwko pensjonariuszy wypełza powoli uśmiech...
Była też niezła dyskusja o ślubach bezalkoholowych, bo jedna parka właśnie się opierścionkowała, o tym jakie są z reguły przejścia z rodzinami. Wcale mnie to nie dziwi. Polacy to lud północny, introwertyczny i wewnętrznie skrępowany. Pamiętam jak kiedyś do Polski przyjechała jedna Francuska i była przekonana, że znalazła się w krainie gejów, bo faceci nie przyglądali jej się na ulicy. Osobiście sądzę, że obserwowali, ale mamy wyćwiczone takie patrzenie, żeby nie dostać od kogoś w ryja. Mówię ogólnie, bo ja z bezczelnego gapienia się na ludzi uczyniłem swoją religię. Enywej, Polak wśród ludzi, najczęściej jest skupiony na sobie jak mikroskop elektronowy: Jak wyglądam, jak się poruszam, czy nie robię coś śmiesznego, niewłaściwego, co o mnie myślą? Dlatego właśnie wynaleźliśmy Standardowy Chemiczny Wyłącznik Szerokiego Spektrum Odczuwania, znany także jako wódka. Myślicie, że czemu śmiertelna dawka alkoholu Polaka jest pięć razy większa niż Anglika? Polak za dużo odczuwa by się więc znieczulić pije jak czołg. I tu dochodzimy do sedna: Wesele. Tłum obcych ludzi, którzy chcą przed sobą dobrze wypaść,  ubierali się i pindrzyli godzinami, nagle znajdują się w jednym pomieszczeniu, gdzie mają tańczyć, jeść rzeczy, którymi mogą się ochlapać, rozmawiać... i brakuje panaceum, które nie tylko wyłącza czucie, ale i sprawia, że i inni niczym się nie przejmują, a w najlepszym układzie nawet nie pamiętają. Dobra zabawa to wyłączenie kontroli, dobra zabawa to możliwość zbłaźnienia się przy wszystkich w sytuacji gdy zbłaźniają się też inni, a wszyscy przyjmują to ze śmiechem i życzliwością. Nic dziwnego, że rodziny gdy usłyszą o weselu bezalkoholowym stawiają zaciekły opór, a potem ludzie wymykają się z sali na zewnątrz by uspokoić skołatane nerwy, zamelinowaną półlitrówką. Bo prawda, moi mili jest taka, że to cholernie samolubne. Może nawet jest to objaw pychy czy chęci wykazania swojej wyższości nad innymi. Spójrzcie jacy jesteśmy wyjątkowi, i wy też będziecie, czy tego chcecie czy nie.
Siedzieliśmy, słuchając opisów, takich wesel, które w skrajnych przypadkach kończyły się np. tym, że rodzina umywała ręce i pan młody, przez cały dzień sam musiał przygotowywać salę, o kłótniach i zdechłym nastroju nie wspominając. Możecie być pewni, na moim weselu będziecie pływać w promilach. Będą zawody balonowe i wyścigi setek, nawet w herbacie będzie rum a w kawie ajerkoniak. Moją cichą ambicją jest aby was wszystkich wynieśli stamtąd nieprzytomnych, z objawami zatrucia alkoholowego i delirium, a wtedy będę mógł was wszystkich pociąć w piwnicy i sprzedać na organy.
A tak poza tym Marzan przysłał mi smsa, że łódzkie pismo Arterie” puszcza jego megapoemat, w którym występuję. Stałem się więc, jakby nie patrzeć postacią literacką.

Nosorożec ma bardzo słaby wzrok,
ale przy jego wadze to już nie jego
zmartwienie

(Angora)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz