sobota, 17 kwietnia 2010

Opętanie w płynie



Uśmiechnęła się mięsożernie.
-... to pułkowniku wyskoczymy
może na chwilkę na wydmy...
- Za późno. Może nie jestem
jeszcze zaobrączkowany, ale
już na pewno udomowiony.

Najwyższy wyraził swoją opinię o profanacji Wawelu zamykając przestrzeń powietrzną Europy pyłem wulkanicznym. Przyznam, że zawsze podobał mi się styl Staruszka, rozmach i ironiczny podtekst każdego działania, w którym można zawsze dojrzeć kolejne dno i kolejne... choć może w Gomorze patrzyli na to trochę inaczej.
Ostatnio na samym szczycie szczytów Cmentarnej Bramy zainstalowano wreszcie drabinkę na dach. Do tego właz był otwarty, nie muszę więc wam chyba mówić, że już po chwili niczym pierwotna forma życia wypełzłem pod przestwór błękitnego nieba by z góry popatrzeć na wasz świat. Coś niesamowitego, widać, że Zatoka to zatoka, okrągłe, błękitne lusterko upstrzone przecinkami tankowców. Hel widoczny jak na dłoni, w dole kipiące Miasto, spiętrzona arteria Słowackiego. Z piany zabudowy startujące ku niebu wyszczerbione, zielone zęby morenowych wzgórz. Wibrujące w oddali pola odbłysków metalu, wiatr śpiewający swoją pieśń.
Chciałem ściągnąć Lenn z aparatem, ale nie odpowiadała, pogrążona zapewne w sieciowej otchłani „Pudelka” czy czymś równie absorbującym.
Wczoraj z Mławy doszły mnie słuchy, że urodziła się córa mojego kuzyna. Powiedziałem Mariuszowi, że bardzo się cieszę i żeby pożegnał się ze snem. Dzieci to jednak kupa radości, z przewagą kupy...

W futurystycznej scenerii
mistrzowie sztuk walki
walczą o detonator do
elektrowni atomowej.

(opis filmu na sieci, nie wiem jak wy ale ja odczuwam w jego kierunku dziwne ciążenie)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz