No i tak, cholera,
budzę się rano a
tu znowu nie ma
Teleranka...
Wczoraj jak wracałem doma i z nieba znowu zaczęło opadać
miękkimi megatonami to białe gówno, ogarnęła mnie dziwna pewność, że sobie
dzisiaj znowu trochę powiosłujmy. I faktycznie, od rana machałem różową płetwą,
Szuflą Zwaną Dziwką, mając do pomocy jednego z NeuPorciaków, który opowiadał
jak to kiedyś miał maluchem 5 wypadków w tydzień, a gdy grzaliśmy się na
klatce, przeglądał gazetki reklamowe, mrucząc pod nosem: Ale fajny dresik. Z
tym maluchem to było niezłe, dał za niego 2 stówy, a za pierwszą stłuczkę
dostał od kobity 350 złociszy. Nim na koniec tygodnia samochód ostatecznie
oddał krew pod czymś większym i masywniejszym, wygenerował swoją wielokrotną
wartość w twardej walucie. W ogóle ten koleś jest niezły, a wyboisty szlak jego
egzystencji wyłożony jest pomiażdżonymi wrakami przeróżnych pojazdów. Raz nawet
przypieprzył w niego radiowóz...
Jutro jedziemy na bój z lądolodem wielką ekipą na dwa
samochody i trzy osiedla, a od poniedziałku zasiedlę zapewne na pełen etat
Cmentarne Wieże wznoszące się nad Brętowem. Co nie wiecie gdzie dokładnie jest
Brętowo? Spoko, miejscowi też nie wiedzą.
- No nie! To znowu
ta jebana
bulionetka Knorra!
Trzeci raz!
- Nie patrz!- Krzyknęła rozdzierająco
Lady Pazurek zasłaniając moimi
rękami swoje oczy.
(My)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz