wtorek, 8 grudnia 2009

Jak nie będziesz jadł kaszki to Kaczyński znowu zostanie premierem



- Ona była w połowie człowiekiem
a w połowie niewiadomoczym, ciekawe,
która część była drapieżnikiem?
- Ta którą zabiliśmy.

(Gatunek)

Wczoraj z wieczora, gdy spoczywałem z lekka bezwolnie w mojej rozświetlonej poświatą monitora trumnie, a moje Irokezkie korpusy inwazyjne toczyły akurat ciężkie boje z armią ukraińską w Czechach, złowieszczy tętent małych raciczek roztrzaskał ciemność i u drzwi objawił się Mały Chaos, wśród laików znany także jako Lennonka. Tak jak stała orzekła, że pozostawiła pseudomęża na pastwę rozwijającej się w zastraszającym tempie latorośli i pędzona parami nieskanalizowanej energii i szaleństwa pognała w noc by się gdzieś wyładować. Popatrzyłem na nią i uwierzyłem.
Od razu rozpanoszyła mi się w kuchni, wyrzucając mnie stamtąd na kopach, żebym nie podejrzał niespodzianki. Niespodzianką okazały się drinki z adwokata, bitej śmietany i kokosowych kulek Raffaello w charakterze włochatych kostek lodu. Było to niezłe, choć wyglądało trochę jakby Lenn po drodze napadła, wydoiła i wykastrowała dwóch dresiarzy.
Gadaliśmy dość długo, i otwierając butlę czegoś czerwonego i zdaje się Mołdawskiego oglądaliśmy różne podejrzane i zapewne nielegalne rzeczy na kompie. Gdy już skończył się alkohol i tematy udaliśmy się w kierunku naszego podręcznego oceanu i znajdującego się nieopodal przystanku w płonnej nadziei, że ZKM w międzyczasie wprowadził nocne tramwaje. Nad morzem Lenn trafiła wprost na drugi biegun moich znajomości. Z ciemności wychynął ziomek wyposażony w aluminiowy zasobnik wszelkich rozkoszy przymarznięty do ręki. Pomisialiśmy się, poklepali, a następnie koleś, myśląc zapewne, że właśnie zarywam jakąś cielęcinkę zaczął snuć peany pochwalne na mą cześć w stylu: dobry chłopak był i mało bił.
Tramwaje już nie jeździły odprowadziłem więc małego potwora do Langfur, gdzie w cieniu Kominowej Wieży mieści się jego leże. Byłem akurat po dwóch robotach i deszczowym marszu śmierci z Dzielnicy Dziwnych Klatek do Biblioteki Głównej, a ta Mała Cholera zasuwała jakby miała w tyłku motorek i wrotki na wszystkich piętnastu kończynach. Dowiedziałem się za to kilku ciekawostek, jak choćby tego, że jej dziadek był kwestorem na Polibudzie, która w tym uniwersum sprawuje rolę magicznego uniwersytetu. Czy zażywał pastylki z suszonej żaby nie udało mi się ustalić.

- Kiszczu pisze o wilkołaczych
muminkach
- Muminołak!
- Kiszczun jakby co to raczej
zmieniłby się w czołgołaka
- Kiszczbots – transform!!!
- Ciekawe skąd wysunęłaby
mu się ta pięciometrowa lufa?
- Jak się nie zamkniesz to ci
pokarzę gdzie by się wsunęła...

(Gdzieś w Europie Środkowo - Wschodniej)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz