- Ona była w połowie człowiekiem
a w połowie niewiadomoczym, ciekawe,
która część była drapieżnikiem?
- Ta którą zabiliśmy.
(Gatunek)
Wczoraj z wieczora, gdy spoczywałem z lekka bezwolnie w
mojej rozświetlonej poświatą monitora trumnie, a moje Irokezkie korpusy
inwazyjne toczyły akurat ciężkie boje z armią ukraińską w Czechach, złowieszczy
tętent małych raciczek roztrzaskał ciemność i u drzwi objawił się Mały Chaos,
wśród laików znany także jako Lennonka. Tak jak stała orzekła, że pozostawiła
pseudomęża na pastwę rozwijającej się w zastraszającym tempie latorośli i
pędzona parami nieskanalizowanej energii i szaleństwa pognała w noc by się
gdzieś wyładować. Popatrzyłem na nią i uwierzyłem.
Od razu rozpanoszyła mi się w kuchni, wyrzucając mnie
stamtąd na kopach, żebym nie podejrzał niespodzianki. Niespodzianką okazały się
drinki z adwokata, bitej śmietany i kokosowych kulek Raffaello w charakterze
włochatych kostek lodu. Było to niezłe, choć wyglądało trochę jakby Lenn po drodze
napadła, wydoiła i wykastrowała dwóch dresiarzy.
Gadaliśmy dość długo, i otwierając butlę czegoś czerwonego i
zdaje się Mołdawskiego oglądaliśmy różne podejrzane i zapewne nielegalne rzeczy
na kompie. Gdy już skończył się alkohol i tematy udaliśmy się w kierunku
naszego podręcznego oceanu i znajdującego się nieopodal przystanku w płonnej
nadziei, że ZKM w międzyczasie wprowadził nocne tramwaje. Nad morzem Lenn
trafiła wprost na drugi biegun moich znajomości. Z ciemności wychynął ziomek
wyposażony w aluminiowy zasobnik wszelkich rozkoszy przymarznięty do ręki.
Pomisialiśmy się, poklepali, a następnie koleś, myśląc zapewne, że właśnie
zarywam jakąś cielęcinkę zaczął snuć peany pochwalne na mą cześć w stylu: dobry
chłopak był i mało bił.
Tramwaje już nie jeździły odprowadziłem więc małego potwora
do Langfur, gdzie w cieniu Kominowej Wieży mieści się jego leże. Byłem akurat
po dwóch robotach i deszczowym marszu śmierci z Dzielnicy Dziwnych Klatek do
Biblioteki Głównej, a ta Mała Cholera zasuwała jakby miała w tyłku motorek i
wrotki na wszystkich piętnastu kończynach. Dowiedziałem się za to kilku
ciekawostek, jak choćby tego, że jej dziadek był kwestorem na Polibudzie, która
w tym uniwersum sprawuje rolę magicznego uniwersytetu. Czy zażywał pastylki z
suszonej żaby nie udało mi się ustalić.
- Kiszczu pisze o wilkołaczych
muminkach
- Muminołak!
- Kiszczun jakby co to raczej
zmieniłby się w czołgołaka
- Kiszczbots – transform!!!
- Ciekawe skąd wysunęłaby
mu się ta pięciometrowa lufa?
- Jak się nie zamkniesz to ci
pokarzę gdzie by się wsunęła...
(Gdzieś w Europie Środkowo - Wschodniej)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz