- Jeśli napadnie cię tygrys
rzuć mu kupą w pysk to
odejdzie...
- A skąd, do diaska, mam
tam wziąć kupę?!
- Nie bój się sama się
pojawi
(Hugh Laurie)
Idę ja sobie przez zamglony, ciemny świt, pośród jedwabników
bloków Przymorza. Jak zwykle zamyślony i zjebany wczesnym wstawaniem, do
którego jestem genetycznie niedostosowany, gdy nagle w mroku pojawiają się dwa ruszające
się, krwistoczerwone światełka. Są z jednej strony, są z drugiej strony i nagle
huzia pędem wprost na mnie. Serce wyskoczyło mi w górę i rozpłaszczyło się o
podniebienie, pamięć gatunkowa obiła się echem tygrysów, watach wilków,
wilkołaków z Akademii Pana Kleksa i innych wygłodniałych sabertoothów. W ułamku
sekundy zjeżyłem się, przybrałem pozycję bojową a w głębi mego gardła zrodził
się atawistyczny pomruk bestii gotowej walczyć o gatunkową supremację. Z
ciemności zaś wytruchtał radośnie ratlerek wielkości niewyrośniętego kota, z
elektroniczną obróżką z dwiema diodami. Spojrzał na mnie, zamajtał tym co tam
ma zamiast ogona, po czym potelepał się trzęsąc radośnie małym kuperkiem w
ciemność.
Takie to właśnie było to spotkanie drapieżców w mgłach przedświtu.
Brakuje mi tylko jakiejś cholernej jaskini by wyrysować to ochrą na wapieniu.
Stanowczo powinienem wstawać później.
W Oliwie znowu pachniało nadziewaną czekoladą i prażonym
karmelem. Rozbieraliśmy się właśnie. Staś zwany Czesiem otworzył okno i powiesił
kurtkę na klamce. Nagle znikąd pojawia się jakiś kurdupel w spodniach z
szelkami. Staje przed Stasiem i zdejmuje jego kurtkę. Wszyscy znieruchomieliśmy
na moment. Pokurcz spojrzał w górę na Stasia, upuścił ostentacyjnie kurtkę na
podłogę, zamknął okno i prysnął. Staś popatrzył na swoją kurtkę leżącą w kurzu,
oniemiały, po czym blok zaczął rozbrzmiewać przekleństwami aż szyby zaczął
drżeć niczym membrany w kolumnach. Stałem uśmiechnięty obok zszokowanej
Balbiny, która cokolwiek znając Stasiuchnę nie przypuszczała, że ów z oceanu
spokoju, w którym się zwykle pławi jest w stanie unieść głos. A tak poza tym to
kochamy inspektorów nadzoru. Ten nasz ulubiony akurat tak kręcił się pod
oknami, że zaczęliśmy rozważać czy nie zdjąć drzwi z futryny i nie zrzucić mu z
piątego piętra w ogólnym odruchu sympatii.
W marcu jadę z Awarią do Łodzi na Rammsteina, z Lady Pazurek
obejrzałem wreszcie do końca ostatni sezon Rancza. Odcinek z mafią w
Wilkowyjach i handgranatą doprawdy mnie wzruszył. A tak poza tym to Marzana i
jego bandę wyrośniętych i z pewnością niezwykle sprawnych fizycznie poetów
napadli dresiarze. Odchodzili już, gdy w M, chudzielcowi po kilku operacjach,
zawrzała w żyłach krew przodków szarżujących z szablami na czołgi i rzucił się
za nimi w epicki pościg. Skończyło się na tym, że nieprzytomnego i kopanego w
głowę uratował jakiś przypadkowy przechodzień. Oznacza to, że nasz bohater
znalazł się w elitarnym klubie „A więc tak to jest dostać w pierdol”. Obecnie
jest nieco siny i pozszywany, ale jeśli nie dostanie padaczki od wstrząsu mózgu
to z pewnością kiedyś to doceni.
Kolejny świt. Krótki rozbłysk jutrzenki pośród ogólnego
kołtunu szarości. Tiry rozładowane, siedzimy na ramieniu portowego dźwigu
patrząc w przestrzeń i powoli siorbiąc Harnasie z zasobników wszelkiego
szczęścia. Wokół, w dole i ponad nami cały majestat świata.
- Kiszczun, a ty jaki ślad zostawisz po sobie na ziemi? –
Pyta Szlomo spluwając ku leżącemu 15 metrów w dół nabrzeżu. - Mam cichą nadzieję
na jakąś abstrakcję - odpowiadam- Ewentualnie mały akcik, może by tak
nagusieńka Jessica Biel. - No to musiałbyś rozprysnąć się z talentem... Może i
nie jest to śmieszne, ale dostajemy głupawki i rechoczemy pod tym niekończącym
się niebem jeszcze przez długie minuty. Radości życia nie znajdzie się w nowym
BMW czy na Hawajach, tylko właśnie w takich przedziwnych miejscach.
Gdy facet robi się bogaty
staje się niegrzeczny. Gdy
kobieta jest niegrzeczna
staje się bogata.
(Radio)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz