- Co teraz robimy?
- To do czego nas szkolono – czekamy
- A nie domyślasz się na co?
- Za diabła. Jestem tylko małą, cichą
pieczarką, co rośnie w ciemności
karmiona gównem i czeka aż ją zetną
(Bunch)
Wieje wiatr. Wiatr co wyszarpuje z kątów ostatnie strzępy
lata i rozciąga w przestrzeni za mną mój płaszcz, niczym trzepoczące skórzaste
skrzydła. Mam kieszenie pełne kasztanów i jeżozwierza w gardle. Tramwaje dudnią
pośród nocy jak nadciągająca apokalipsa.
Miodowy Ciechan w ciepłej ciasnocie herbaciarni. Rozmowy o
byczej spermie w odżywkach do włosów i przeklętej czaszce, której studenci
anatomii nie chcieli brać do domu bo generowała nieszczęścia. Hania otwierała
swoje urodzinowe paczki i miziała się o swój dorodny łup. Naprzeciwko
dziewczyna o intrygującym imieniu Olimpia, ładnym biuście i chłopaku, który pod
milczenie mógł ukryć wszystko. Kudłata rozmawiała z kolesiem z czyjejś
przeszłości a Dannonki przyniosły torcik wielkości dłoni z wystającą ze środka
wielką petardą. Podzieliliśmy go po równo i w morderczym skupieniu zjedliśmy,
starając się by nic nam nie uciekło spomiędzy palców. Obok zaś mój Szpon Bojowy
próbował wbijać swoje atrybuty w me oskórzone ramie. Na szczęście Geheime Stad
Polizei szyło solidne kostiumy swoim zaangażowanym pracownikom.
Miejskie fontanny zamilkły. Ulice opustoszały. Nadchodzi
czas mojego panowania, gdy przychodzi deszcz a ludzie odchodzą, kryjąc się za
iluzorycznymi pancerzami firanek i zbierają się w stada w obrębie bezpiecznych
kręgów światła. Czasem tylko, gdzieś na granicy mroku rozbłyśnie iskierka
światła odbita od matowych soczewek. To ja przemykam przez noc, słuchając
waszych opowieści. Mknę przed siebie w niekończącym się polowaniu na rzeczy
ulotne i nieuchwytne.
- Widzisz to pieprzone okno?
- Jak nic. Strzelają z niego do mnie
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz