niedziela, 4 października 2009

Nocne niewydarzenie



- Co teraz robimy?
- To do czego nas szkolono – czekamy
- A nie domyślasz się na co?
- Za diabła. Jestem tylko małą, cichą
pieczarką, co rośnie w ciemności
karmiona gównem i czeka aż ją zetną

(Bunch)

Wieje wiatr. Wiatr co wyszarpuje z kątów ostatnie strzępy lata i rozciąga w przestrzeni za mną mój płaszcz, niczym trzepoczące skórzaste skrzydła. Mam kieszenie pełne kasztanów i jeżozwierza w gardle. Tramwaje dudnią pośród nocy jak nadciągająca apokalipsa.
Miodowy Ciechan w ciepłej ciasnocie herbaciarni. Rozmowy o byczej spermie w odżywkach do włosów i przeklętej czaszce, której studenci anatomii nie chcieli brać do domu bo generowała nieszczęścia. Hania otwierała swoje urodzinowe paczki i miziała się o swój dorodny łup. Naprzeciwko dziewczyna o intrygującym imieniu Olimpia, ładnym biuście i chłopaku, który pod milczenie mógł ukryć wszystko. Kudłata rozmawiała z kolesiem z czyjejś przeszłości a Dannonki przyniosły torcik wielkości dłoni z wystającą ze środka wielką petardą. Podzieliliśmy go po równo i w morderczym skupieniu zjedliśmy, starając się by nic nam nie uciekło spomiędzy palców. Obok zaś mój Szpon Bojowy próbował wbijać swoje atrybuty w me oskórzone ramie. Na szczęście Geheime Stad Polizei szyło solidne kostiumy swoim zaangażowanym pracownikom.
Miejskie fontanny zamilkły. Ulice opustoszały. Nadchodzi czas mojego panowania, gdy przychodzi deszcz a ludzie odchodzą, kryjąc się za iluzorycznymi pancerzami firanek i zbierają się w stada w obrębie bezpiecznych kręgów światła. Czasem tylko, gdzieś na granicy mroku rozbłyśnie iskierka światła odbita od matowych soczewek. To ja przemykam przez noc, słuchając waszych opowieści. Mknę przed siebie w niekończącym się polowaniu na rzeczy ulotne i nieuchwytne.

- Widzisz to pieprzone okno?
- Jak nic. Strzelają z niego do mnie

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz