czwartek, 22 października 2009

Nikogo nie obchodzę



Czyń swoją wolę, a stanie
się ona prawem

(Nergal)

Potrzebne mi są słuchawki z długim kablem. Muszę posprzątać katastrofę, która zalęgła mi się kiblu i lada chwila zacznie żyć własnym rozbuchanym, organicznym życiem. Pierwszą połowę tygodnia intensywnie przepracowałem i przechorowałem. Chwiałem się jak Goofie po piętrach i godzinami siedziałem na zimnych schodach. Zwinąłem się nawet na chwilkę w kotłowni.
Powiedziałem jej kiedyś, że powinna cieszyć się moim bezrobociem i modlić się by trwało jak najdłużej, bo praca wszystko zmienia, wszystko wywraca. Przemieszcza siły i priorytety. Anihiluje bezpowrotnie czas. Zaczęło się od zepsutych smsów, teraz mam wrażenie, że wszystko zaczyna się składać i sypać w zawrotnym tempie. Ona wstydzi się podjętej przeze mnie pracy, przez co i ja zaczynam się jej wstydzić. Skromny początek, ale wielki sukces po latach bezrobocia i kombinowania, teraz nabiera smaku popiołu. Bolą mnie wszystkie kawałki. Gdybym miał amunicję 38 już bym nie żył.
Wybaczcie to sikanie krwią do garnka, ale nie został mi już absolutnie nikt z kim mógłbym o tym porozmawiać i kto nie miałby ochoty mnie opluć albo stuknąć lewarkiem 27 razy i poprawić kluczem samonastawnym. Czuję się jak pieprzone Dover, które widzi na horyzoncie sztorm stulecia i niejasno podejrzewa, gdzie przypierdolą te wszystkie fale.
Za chwilę sobie stąd pójdę, bo mierzi mnie już przesiąkający wszystko smród wymiocin i fusy z mięty zaściełające gęsto kuchnię, może kogoś okradnę, może zgwałcę albo zabiję. Może to będziesz ty? Wyjdź z domu! Czeka cię przygoda życia...

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz