Czyń swoją wolę, a stanie
się ona prawem
(Nergal)
Potrzebne mi są słuchawki z długim kablem. Muszę posprzątać
katastrofę, która zalęgła mi się kiblu i lada chwila zacznie żyć własnym
rozbuchanym, organicznym życiem. Pierwszą połowę tygodnia intensywnie przepracowałem
i przechorowałem. Chwiałem się jak Goofie po piętrach i godzinami siedziałem na
zimnych schodach. Zwinąłem się nawet na chwilkę w kotłowni.
Powiedziałem jej kiedyś, że powinna cieszyć się moim
bezrobociem i modlić się by trwało jak najdłużej, bo praca wszystko zmienia,
wszystko wywraca. Przemieszcza siły i priorytety. Anihiluje bezpowrotnie czas.
Zaczęło się od zepsutych smsów, teraz mam wrażenie, że wszystko zaczyna się
składać i sypać w zawrotnym tempie. Ona wstydzi się podjętej przeze mnie pracy,
przez co i ja zaczynam się jej wstydzić. Skromny początek, ale wielki sukces po
latach bezrobocia i kombinowania, teraz nabiera smaku popiołu. Bolą mnie
wszystkie kawałki. Gdybym miał amunicję 38 już bym nie żył.
Wybaczcie to sikanie krwią do garnka, ale nie został mi już
absolutnie nikt z kim mógłbym o tym porozmawiać i kto nie miałby ochoty mnie
opluć albo stuknąć lewarkiem 27 razy i poprawić kluczem samonastawnym. Czuję
się jak pieprzone Dover, które widzi na horyzoncie sztorm stulecia i niejasno
podejrzewa, gdzie przypierdolą te wszystkie fale.
Za chwilę sobie stąd pójdę, bo mierzi mnie już przesiąkający
wszystko smród wymiocin i fusy z mięty zaściełające gęsto kuchnię, może kogoś
okradnę, może zgwałcę albo zabiję. Może to będziesz ty? Wyjdź z domu! Czeka cię
przygoda życia...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz