wtorek, 27 października 2009

I created the potwór



Sesja: Znikają ludzie w muzeum.
Antoś - No i co Pelinie, żadnych
błyskotliwych uwag, żadnych
złośliwych komentarzy?
Ja – Oglądam filmy: Ludzie, którzy
nabijają się w takich sytuacjach z
szalonych teorii i mitycznych stworów
kończą nagle a niespodziewanie w
jakiś mitycznych zębach...
Antoś – Ha ha ha, przecież to muzeum.
Nie wierzysz chyba, że są tu jakieś
popieprzone mityczne stwory!
Mistrz gry beznamiętnym tonem – Antoś,
rzuć na czujność... 

Dziś po raz pierwszy od dawna zszedłem do podziemia. To co kryją brzeźnieńskie piwnice opiewane jest w legendach na najodleglejszych stepach Rosji. Możesz mówić o szczęściu jeśli potknąwszy się w ciemności stwierdzasz, że to tylko zapomniany aparat destylacyjny, a nie na przykład końska czaszka tudzież bomba lotnicza, która odtacza się od ciebie powoli a majestatycznie, by zatrzymać się na najbliższej ścianie z dźwięcznym BONG! Trzydzieści aniołów stróżów, zjeżonych z grozy, popuszcza eter sześć pięter w górę.
No ale zszedłem, bo u tutejszych znajomków zatrzymał się Seba ze swoją słynną, promilową skrzynką. Zostawili mi nawet trunku, co jest do nich niepodobne, ale nie zostawili czipsów co podobne jest do nich jak najbardziej. Marnie mi się piło, bo na smutno. Ostatnio rzeczywistość wali we mnie jak w bęben i odechciewa mi się trochę wszystkiego. Jest tak nędznie, że napisałem nawet znowu kilka wierszy.
Ale nic to, jak stwierdził Pan Michał podpalając prochy, jutro o świcie znów pojadę do Dzielnicy Dziwnych Klatek i będę krążył wśród mgły po zielonych trawnikach, zastanawiając się nad skomplikowanym umysłem osoby, która regularnie wyrzuca ze swego okna zużyte podpaski. Może zapoluję też na żuwacza różowej gumy Orbit. Sukinsyn krąży tu wszędzie. Ja sprzątam, a on czai się za drzwiami, by po moim wyjściu przykleić na środku umytej podłogi swój znak rozpoznawczy. Przylepia tą gumę wszędzie, lepi z niej nawet małe, różowe figurki i ustawia za szybką w gablotkach ogłoszeniowych i skrzynkach z licznikami. Mam ochotę zacząć tą gumę zbierać i lepić z niej monstrualny, różowy czop, a jak dorwę bydlaka to wepchnę mu to z rozmachem w... No dobra, może to czytają jakieś dzieci... Co też ja pierdolę na Dadźboga! Jakie dzieci, nawet jeśli to i tak pewnie jakieś nienormalne, ściągające skóry z żywych zwierząt i grające w stodole na bandżo utwory Krawczyka! A więc w dupę mu to wsadzę, w odbyt, ssawę, okrężnicę... Czytasz to jebany smakoszu? Wsadzę ci to tak głęboko w perskie oko, że zahaczy o pieprzone migdałki i potem będziesz tak śmieszni mówił.
To dziwne ale trochę mi ulżyło.
A tak poza tym to słyszałem, że wśród odległych blokowisk, gdzieś na wschód od pizzerii Parma, krąży niewiasta, która chciałaby abym namalował jej akt. Proszę bardzo, może być i akt, uprzedzam tylko lojalnie – słabo wychodzą mi twarze...

- Oj, młodość ma swoje prawa.
- A starość broń automatyczną.

(My)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz