Wpadamy na siebie z Kozym
na Zielonym Moście...
- Co też porabiasz młody człowieku?
- A pracuję tu, w Lufthansie
- Ja ja, chyba jako silnik
Kiedyś snując na plaży nasze plany objęcia władzy nad
światem, uznaliśmy, że pierwszym etapem powinno być uzyskanie sławy. Nasze
stado, poza Bazylią, która chciała robić coś dziwnego z chomikami w Idolu,
uknuło wtedy sprytny plan, by aby tę sławę uzyskać, jednostkowo i wspólnie
strasznie obrazimy Pilcha poddając w wątpliwość jego niewątpliwy talent oraz
rozliczne przymioty wyglądu i kalwińskiego charakteru. Zgodnie z naszym sprytnym
pomysłem Pilch jako osoba impulsywna i delikatnie rzecz ujmując złośliwa wyleje
swą gorycz na papier i będzie nas publicznie kaczał na forum, a my umiejętnie
dolewać będziemy dolewać oliwy do ognia. Plan był wielki, lecz niestety
rozpuścił się do rana w winie o smaku owoców leśnych i pozostał na zawsze
niezrealizowany.
Marzan urządził z Tadziem Dąbrowskim i Meierem wielkie
opróżnianie barku, który przez rok cały wypełniali mu pracowicie studenci. W
nocy Tadziu wysublimował w bliżej nieokreśloną przestrzeń, więc o poranku nasi
bohaterzy wbili klina ocalałym szampanem po czym uznali, że są chętni i gotowi
by popłynąć do starej torpedowni, którą zresztą mogli zobaczyć ostatnio ci,
którzy widzieli pierwszy odcinek „Naznaczonego”. No i popłynęli, wrócili, wychodzą
na plaże a tu Arturo Marzanista dostaje drgawek i pada na piach. Meier, który
zapewne nigdy nie widział hipotermii dostał oczu jak spodki i na swoje
niespokojne pytania wyszczękaną odpowiedź – zzziiimmmnnnooo mmiii. Po czym w
ogólnym popłochu udał się na poszukiwanie ciuchów, które Marzan niezwykle
skutecznie ukrył pośród okolicznych kolczastych chaszczy i dorodnych ostów. Tak
ich zmęczyła ta przygoda, że zwinęli się potem w tych krzakulcach i przekimali,
zanim do rzeczywistości nie przywróciła ich uczynna ulewa.
Arturo był w te wakacje jako opiekun studentów na Białorusi,
gdzie byli pilnowani, obserwowani, prowokowani i zapewne podsłuchiwani. Mieli
parę opiekunów, z których co najmniej jeden składał raporty wiadomej instytucji
i co trzy dni musieli meldować się na milicji. Mimo to M udało się wykonać
brawurową misję do grobu Jana i Cecyli, na Niemen. Podobno to taka pielgrzymka
do Mekki polonistów.
Chodzili ulicami Grodna śpiewając „Szarą piechotę” i
grasowali w dyskotece Epolet urządzonej w starym klubie garnizonowym, gdzie
zamiast ochroniarzy byli komandosi Specnazu.
Później Arturo obejrzał sobie góry Bułgarii i Czechy po czym
wrócił pod opiekuńcze skrzydła Gotenhaven by nareszcie odpocząć w pracy.
- Kiszczun, aleś ty schudł!
- Jestem głodny od jakiegoś czasu
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz