wtorek, 8 września 2009

Helle auf firmament



To twoja wojna, ja ją
tylko relacjonuję

Pełnia księżyca. Księżycowe cienie podążają za mną zaułkami, przeskakują krawężniki, przystają na chwilę na ścianach by obłąkańczo zachichotać i pobiec dalej. Pełnia, czas gdy wilkołaki obgryzają w zadumie kości nocnych przechodniów, czas gdy roztrzęsione wampiry desperacko poszukują dziewic, a ghule wleką coś do swych wilgotnych jam przez uśpione cmentarze. Czas gdy skrzaty kopią zirytowane w drzwi lodówki, które oddzielają je od mleka, do którego mogłyby nasikać, a nimfy wodne siadają na przybrzeżnych oponach by sczyścić plamy mazutu ze zwiewnych sukienek. Czas gdy światem niepodzielnie władają koty, a kiszczaki wędrują przed siebie z zaciśniętymi zębami, w wilczym transie. To czas gdy uchylają się drzwi tajemnicy.
Droga była długa i pokrętna niczym tok rozumowania braci Kaczyńskich, pełna widoków, które zmuszały by się zatrzymać i czekać aż przeminą. Nocna kawa we Wrzeszczu pośród alkoholowych papieży i rozmowy z młodymi córami nocy o kurewskiej filozofii. Wiecie czemu normalne kobiety nie lubią prostytutek? Bo te zaniżają drastycznie cenę najcenniejszego towaru jaki posiadają. Seks to władza. Cała sytuacja przypomina nieco stosunki pomiędzy wielkimi firmami fonograficznymi a piratami...hm,  w sumie to chyba nie znam człowieka, który by nie piracił, taka luźna dygresja...
Zmęczony, do granic osiadłem w WhiteTown, dzień był do dupy, a noc zainstalowała mi w nogach ze trzydzieści kilo, chyba po raz pierwszy w życiu obszedłem Miasto względnie dookoła. Wszystko było mi obojętne. Chciałem usiąść, a nie było żadnych ławek. Może to i zabawne, ale z budowy wyniosłem nawyk niedotykania betonu. Tak więc krążyłem aż zobaczyłem zaparkowane BMW. W środku nic nie mrygało, a języczek był w górze. Władowałem się na siedzenie kierowcy, ten musiał gdzieś polecieć, bo radio cicho grało. Poczęstowałem się mentosem, oparłem głowę o zagłówek i siedziałem tak dobrą chwilę. Ze stuporu wyrwał mnie dopiero odgłos zamykanych drzwi domu. Nie spiesząc się wysunąłem się na zewnątrz i poszedłem nie domykając drzwi. Jeśli ktoś z was zastał niedomknięte drzwi w swoim BMW to serdecznie pozdrawiam i przyjaźnie macham macką.
Coś jeszcze? A tak w TV znów leciała, czy też biegała Godzilla, a US Army bawiła się z nią w berka pośród kruchych wieżowców Manhattanu. Ci amerykanie są tacy rozczulający. Kiedyś jednak będziemy musieli nakręcić z Lenn ten nasz film, w którym wszystko będzie działo się tak jak naprawdę, a Godzilla zamiast dostawać zadyszki, obeżre się piętnastoma tonami mintaja wypełnionego dwiema tonami trutki na szczury. Potem wypchane truchło wystawi się w holu Muzeum Naturalnego, dzięki czemu ktoś przeżyje „Noc w muzeum” swojego życia.

Zamilkł szczygieł
zgasły ogrody
złote liście zrzuciła brzoza
tylko schody, kamienne schody
na dno morza

(Marjańska)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz