To twoja wojna, ja ją
tylko relacjonuję
Pełnia księżyca. Księżycowe cienie podążają za mną zaułkami,
przeskakują krawężniki, przystają na chwilę na ścianach by obłąkańczo
zachichotać i pobiec dalej. Pełnia, czas gdy wilkołaki obgryzają w zadumie
kości nocnych przechodniów, czas gdy roztrzęsione wampiry desperacko poszukują
dziewic, a ghule wleką coś do swych wilgotnych jam przez uśpione cmentarze. Czas
gdy skrzaty kopią zirytowane w drzwi lodówki, które oddzielają je od mleka, do
którego mogłyby nasikać, a nimfy wodne siadają na przybrzeżnych oponach by
sczyścić plamy mazutu ze zwiewnych sukienek. Czas gdy światem niepodzielnie
władają koty, a kiszczaki wędrują przed siebie z zaciśniętymi zębami, w wilczym
transie. To czas gdy uchylają się drzwi tajemnicy.
Droga była długa i pokrętna niczym tok rozumowania braci
Kaczyńskich, pełna widoków, które zmuszały by się zatrzymać i czekać aż
przeminą. Nocna kawa we Wrzeszczu pośród alkoholowych papieży i rozmowy z
młodymi córami nocy o kurewskiej filozofii. Wiecie czemu normalne kobiety nie
lubią prostytutek? Bo te zaniżają drastycznie cenę najcenniejszego towaru jaki
posiadają. Seks to władza. Cała sytuacja przypomina nieco stosunki pomiędzy
wielkimi firmami fonograficznymi a piratami...hm, w sumie to chyba nie znam człowieka, który by
nie piracił, taka luźna dygresja...
Zmęczony, do granic osiadłem w WhiteTown, dzień był do dupy,
a noc zainstalowała mi w nogach ze trzydzieści kilo, chyba po raz pierwszy w
życiu obszedłem Miasto względnie dookoła. Wszystko było mi obojętne. Chciałem
usiąść, a nie było żadnych ławek. Może to i zabawne, ale z budowy wyniosłem
nawyk niedotykania betonu. Tak więc krążyłem aż zobaczyłem zaparkowane BMW. W
środku nic nie mrygało, a języczek był w górze. Władowałem się na siedzenie
kierowcy, ten musiał gdzieś polecieć, bo radio cicho grało. Poczęstowałem się
mentosem, oparłem głowę o zagłówek i siedziałem tak dobrą chwilę. Ze stuporu
wyrwał mnie dopiero odgłos zamykanych drzwi domu. Nie spiesząc się wysunąłem
się na zewnątrz i poszedłem nie domykając drzwi. Jeśli ktoś z was zastał
niedomknięte drzwi w swoim BMW to serdecznie pozdrawiam i przyjaźnie macham
macką.
Coś jeszcze? A tak w TV znów leciała, czy też biegała
Godzilla, a US Army bawiła się z nią w berka pośród kruchych wieżowców
Manhattanu. Ci amerykanie są tacy rozczulający. Kiedyś jednak będziemy musieli
nakręcić z Lenn ten nasz film, w którym wszystko będzie działo się tak jak naprawdę,
a Godzilla zamiast dostawać zadyszki, obeżre się piętnastoma tonami mintaja
wypełnionego dwiema tonami trutki na szczury. Potem wypchane truchło wystawi
się w holu Muzeum Naturalnego, dzięki czemu ktoś przeżyje „Noc w muzeum”
swojego życia.
Zamilkł szczygieł
zgasły ogrody
złote liście zrzuciła brzoza
tylko schody, kamienne schody
na dno morza
(Marjańska)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz