piątek, 4 września 2009

Brraaains, I comming !



Przesłuchanie po katastrofie
budowlanej:
Piasek - Nie będę sypał
Cegła - Będę milczeć jak głaz
Cement – Mnie tam nawet nie było...

(Void)

Pierwszy raz chyba miałem w mieszkaniu tylu ludzi. Lenn zrobiła świetny dip czosnkowy a Ciapek czosnkowe masło, od którego odbijały się noże. Masło miało kolor sugerujący, że nadżarło miseczkę i sprawiało, że skręcały się włosy w miejscach, o których nie mielibyście pojęcia, że je macie. Atmosfera była więc dość gęsta i palacze byli wyganiani na deszcz w obawie przed zapłonem oparów. Kudłata była opleciona zielonymi kulkami a Hania miała na sobie wyczapistą bluzkę, mocno wciętą w pasie i obejmującą takimi miseczkami jej drobne piersi, aż chciało się je  stamtąd wyłuskać. Przy jej elfiej figurze wyglądało to świetnie. Awaria zasypiała na fotelu. Szponiasta wiodła prym wśród facetów w kuchni, Meave była zamyślona, Krzychu brał ją za nogę i łaskotał w stopę, mówiąc: Patrzcie ciekawostka, tu ruszasz a tam się śmieje. Przyjaciółka Ciapuna miała bransoletę z łusek karabinowych a Stasiu zwany Czesiem opowiadał jak w Dzień Putina, gdy na ulicach nastąpił wysyp borowików, zasuwał przez miasto z mieczem owiniętym w koc na plecach. Należy wspomnieć także o promilowym tiramisu Lenn, w którym wzięła chyba odwet na świecie za te wszystkie przesiąknięte dzieckiem bezalkoholowe miesiące oraz o wybitnym śmietanowcu Pazurkowatej, pokrytym czymś co wyglądało jak masowa grabież majątku żuczków gnojarków, ale chrupało i było pyszne. O mało go zresztą nie uśmierciłem balansując przy zamkniętych drzwiach ciężką paterą i otwartą parasolką, potem musiałem oblizać parasolową rączkę... (Parasolkowy perwert przyłapany na gorącym uczynku. Załamana narzeczona odmawia komentarza).
Nazajutrz Po było pochmurnie i sennie. Przyjemnie było sączyć przemysłową ilość Early Greya i podbijać Ukrainą świat. Wieczorem starsi powrócili z sanatorium, wtachałem im graty i dostałem kolację z wiskaczem, którego większość dyskretnie wylałem do zlewu. Górą przetoczyła się burza rodem z Neverending Story. Wieczorem słońce zeszło gdzieś tam pod odległą granicę chmur i szczyty budynków i drzew zapłonęły na tle ciemnego nieba soczystym pomarańczem. Nad Brzeźnem pojawiła się tęcza. Stałem w drzwiach i gapiłem się na to ciesząc się spokojem i wsłuchując w głosy dochodzące z okolicznych mieszkań. W nocy chmury odeszły i świat rozsrebrzyła wspaniała pełnia. Wiał przyjemny wietrzyk, zapachniało końcem lata a trawa zmieniła się w kocią sierść. Odłożyłem szczoteczkę do zębów naciągnąłem zdezelowane trampki i zniknąłem w ciemnym otworze drzwi prowadzących do innego świata, ale to moi drodzy, jak by powiedział Bastian, zupełnie inna historia.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz