niedziela, 19 lipca 2009

Szwerpunkt



Statystycznie 9 osobom na10
podoba się zbiorowy gwałt.

(Bash)

Cholera, tu zaczyna się właściwa notka i trzeba zacząć myśleć. Nie chce mi się. Wczoraj było tak gorąco, że krew w żyłach zmieniała się w galaretę. Potem pancerne dywizje burz przetaczały się tam i z powrotem poprzez noc. Gasł prąd a ja przy świetle świec i rozbłysków błyskawic, czytałem „Czerwony Sztorm” Clancego. O tym, że wstałem o 7 bo mamy dziś jechać całą rodziną kupować dywany już nawet nie wspomnę.
I tyle jeśli chodzi o pomysł fabularny na dzisiejszą notkę dalej rozciągają się bure łejslesy i suche ugory. A propos za jakąś chwilę wybiorę się pewnie na górę, by podstępnie załapać się na jakąś karmę, bo u mnie ocalało jedynie roztopione masło. Chcą żebym im dywany nosił, to niech mnie karmią.
Ostatnio na plaży zastanawialiśmy się nad tym jak mocno czasem nasza pamięć wiąże się z muzyką. Dla mnie już zawsze Aube będzie kojarzyć się z Desert Rose Stinga a Kerry z Danzigiem. Wstęp do „Deeper kind of slumber” zawsze uruchamiać będzie we mnie wspomnienie pewnej chwili z Kwadratu, z jej widokiem, zapachem i uczuciami. Oczywiście miejscowym zwyczajem nostalgiczną zadumę musiał przerwać nam jakiś typ, który szlochając oblał się spirytusem i biegając od grupki do grupki tulił się do ludzi krzycząc, że „Nie zasługuje by żyć”. Gdy biegł w naszym kierunku Adi wyciągnął na jego spotkanie rozżarzonego papierosa. Gość ominął nas pięknym łukiem, buksując w piasku, ale nastrój prysł. Czasem mam wrażenie, że Bóg nie chce byśmy traktowali siebie zbyt poważnie. No ale w końcu z jego perspektywy wszystko to jest tylko wytworem jego umysłu. Ja też nie przejmuję się specjalnie dylematami bohaterów moich rysunków.
Lenn ma ostatnio nawroty babskich rozterek związanych z „Byłą dziewczyną mojego faceta”. Cóż jakby nie patrzeć trzeba przyznać, że Gaja była laską ponętną i w taki smakowity sposób „obleśną”, takie panny widzi się zazwyczaj w snach, w których mówi się kwestie typu: „na kolana”, albo „wyssij wszystko”, niemniej to Lenn wygrała ten wyścig ewolucyjny, a ostatecznie tylko to się liczy.
A skoro już o wyścigu ewolucyjnym mowa znajomi jeżdżący na różne militarne zjazdy leciwym T-34 o bezpretensjonalnej nazwie Niepokonany IV (choć ta 4 wydaje mi się nieco niepokojąca), dowiedzieli się, że na tym samym zlocie jest była jednego z załogantów, ze swoim nowym facetem. Cóż w takiej sytuacji mogli zrobić ci rozsądni, młodzi ludzie? Poczekali aż swołocz pogna do kuchni polowej, po czym manewrując niczym baletnica tą kupą żelastwa przebyli połowę pola namiotowego i rozjechali typowi namiot. Dwa razy. Chyba nawet pokręcili się na nim w miejscu. Kto widział jak skręca czołg ten wie jak to wygląda. Podobno wykluczono ich ze wszelkich zjazdów na 5 najbliższych lat, mimo że twierdzili, że to wypadek. Rozsądnie nie zaprzeczali, że to oni, bo po śladach gąsienic odnalazła by ich nawet wycieczka z zakładu dla ociemniałych. Właściciel namiotu nie wniósł jednak żadnej skargi, może dlatego, że miał jeszcze na miejscu samochód.

Słyszałaś o takiej akcji:
Dziewictwo - mam ale
nie dam???
- Pierwsze słyszę
- I za to cię lubię

(Bash)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz