- Skąd masz ten numer?
- Mam kumpla, zna
wszystkie numery
(Artemis Fowl)
Jestem pasażerem. Wpijam się pazurami w tłuste cielsko Ziemi
i daję się jej nieść niczym wsza przez rozgwieżdżoną pustkę. Nie palę, nie ćpam
i za mało piję. Od czterech i pół roku nie uprawiam seksu. Co ja robię w tym
cholernym miejscu. Dlaczego krzywdzę tak mało ludzi, dlaczego niczego nie
niszczę. Ciągle uzbrojony i niebezpieczny rdzewieję na mieliźnie w jakimś
zamulonym kanale. Nic nie straciłem ze swojego arsenału, magazyny amunicyjne
wypchane po brzegi, ale wieże działowe nie obracają się na leżach. Dalmierz nie
dostrzega celów.
Nie nadaję się do codzienności, brak mi tego genu, który
pozwala wam zasnąć w sobie i codziennie iść do pracy. Przez kilkadziesiąt lat
wykonywać coś, nie robiąc nic. Nie umiem przestawić się na fabryczną produkcję
zapomnianych chwil. Jestem ciągle świadomy, każdej chwili mojego życia. To
przerażające zdawać sobie sprawę, że mijają i nie wypełniać wszystkich
krzykiem.
Podobno człowiek jest szczęśliwy tylko wtedy gdy robi to do
czego został stworzony. To dość irytujące, że mi najlepiej wychodzą złe rzeczy.
Czy można powstać po to by być złym? Czy Bóg może stworzyć kogoś takiego? Czy
jest mu potrzebny? Co jest złem dla Boga, czy to samo co dla jego prymitywnego
tworu? Przecież to się bez przerwy zmienia. A może tacy ludzie są potępieni od
urodzenia, a ich rola to zmiany jakie tworzą w życiu innych. Wiry burzące
zastałą, gładką powierzchnię oceanu rzeczywistości. Czy w tym przebogatym w
formy oceanie potrzebne są także potwory?
Tak czy inaczej czuję się potworem niezrealizowanym. Martwi
mnie, że nie mam dziś ochoty niczego zniszczyć, czegoś sobie przywłaszczyć czy
kogoś powkurzać. A równocześnie rzygać mi się chce od oblepiającego mnie
zastałego smrodku dobroci. Muszę stąd wyjść. Potrzebuję ruchu, umykającej linii
horyzontu. Potrzebuje krzyku i nocy wlewającej się z rykiem w moje serce.
- Tak? A jak zamierzacie nas
powstrzymać?
- Po kolei, bestia po bestii
(CSI)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz