Jako czynnik przeciwdziałający
entropii ludzie w gruncie rzeczy
są anachronizmem. A jak to ład-
nie ujął Philip K Dick w „Valis”:
Do zwyczajów wszechświata
należy likwidacja anachronizmów
Sobota
Lenn brodziła przez świat, wlokąc wózek pełen rozradowanej
Krewetki przez głęboki piach plaży. Przez pół dnia dążyła ku morzu, by się w
nim nurzać, pławić wśród toksycznych girland zmutowanego morszczynu niczym
mały, pulchny narwal, tańczyć wśród fal na ogonku, niczym Mała Syrenka po zderzeniu
z tankowcem. Skończyło się oczywiście na tym, że podeszła podejrzliwie do linii
fal, zanurzyła mały palec i pisnąwszy „Zimna!”, dokonała strategicznego
odwrotu. Czyż nie za to kochamy kobiety?
Zabrałem potem całą trójkę na spacer, aż po nasze miejscowe
Mos Ajslej, promieniujące niezdrową, rozbuchaną aktywnością form życia, pośród
mruczących neonów, blinknięć bilardów i ochrypłego głosu wyjącego na karaoke:
Bo ja tańczyć chcę!!!
Oczywiście gdy tylko Lenn upakowała się bezpiecznie do
tramwaju lunął deszcz i przykleił mi świat do żeber.
Dzisiaj z Gottenhaven wypływają żaglowce. Był plan żeby
uruchomić jedno ze starych dział na Kępie i zaserwować uczestnikom nieco
brzeźnieńskiej rozrywki. Okazało się, że dysponujemy nawet potrzebnymi
częściami, było już jednak za późno na skołowanie amunicji. Z tymi działami to
też niezły patent. Niedługo po wojnie mieliśmy ministra obrony z obsesją:
„Nigdy więcej Września”. Obudował nasze wybrzeże bateriami dział, ale z
tajemniczych względów, jakoś tak je rozmieszczono, że w jednym miejscu zatoki
była ślepa strefa między zasięgami armat. A że Ruski świetnie znali wszelkie
nasze plany obrony więc dwukrotnie, raz za Gomułki i drugi raz gdy szykowali
się do wkroczenia w osiemdziesiątym, do strefy po cichutku wpływały nocą ruskie
okręty i trzymały w rakietowym szachu połowę naszego wybrzeża, a genialni
twórcy systemu obrony mogli im co najwyżej pomachać.
No nic kończę bo wzywają mnie pierwotnym zewem nachos z
herbaciarni, słyszę nawet coś jakby popiskiwanie serowego sosu.
Wpada chłopiec do sklepu.
- Ble bleblubu bleble Pepsi.
A sprzedawca do niego:
- Dwie butelki czego?
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz