piątek, 3 lipca 2009

Bądź pesymistą, najwyżej się ucieszysz



Narkotykom powiedziałem NIE!
Ale nie posłuchały

(na zderzaku)

Zachodzące słońce wygląda bardzo po japońsku gdy zapada się za zamglone wzgórza. Rozżarzona czerwienią słoneczna ścieżka skrzy się na spokojnej powierzchni morza, na jej tle przemykają ciemne postacie. Plaża jest pełna ludzi, ale nie jest to tłum. Każdy ma swoje miejsce, panuje spokój i jest cicho. Powietrze jest świeże po popołudniowej nawałnicy, która zatopiła centrum i powstrzymała dziesiątki pociągów wypełnionych wyznawcami Open'era. W tej scenerii stoję obejmując Pazurkowatą, czekamy aż słońce opadnie niżej a niebo zrobi się seledynowe. Stoimy w środku wszechświata wypełniając tą chwilę, nie czeka na nas nic oprócz tramwaju i rozstania.
Istnieje tylko teraźniejszość.
Wczoraj wraz z moimi towarzyszami z piechoty bagiennej wylądowałam U Corkirgo. Większy Syn opowiadał, w które wargi najchętniej ucałowałby Monikę Olejnik. Zdaje się, że tak wpływa na ludzi przeglądanie Vivy. Odpowiedziałem, że ja wolałbym się jednak obudzić pośród skomplikowanej geografii fizycznej Renaty Dancewicz. Seba siedział cichy i zmordowany, podobno z tym noworodkiem to wycieli mu numer kolesie z pokładu, ale siedział dziwnie milczący, konsumując żubra za żubrem, jakkolwiek by to zabrzmiało.
Wyszło słońce, spod kamieni wypełźli turyści. Wokół przepływają biuściaste panny w bikini niczym dostojne galeony. Ekipa krąży więc koło lub po plaży, licząc na przypadkowe przygody zwabione mnogością butelek i zapachem zioła.
Ostatnio doganiają mnie wspomnienia. Czasem myślę, że mam ich za dużo.

Przyszłość ma wiele imion:
Dla słabych jest czymś nieosiągalnym
Dla bojaźliwych jest czymś nieznanym
Dla odważnych jest szansą

(Hugo)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz