wtorek, 30 czerwca 2009

Najtrudniej podpalić jest piekło


idzie, idzie lato z dala
słońce z góry napierdala
żaba cipkę w wodzie moczy
kurwa, jaki świat uroczy

(mur)

Marzan odzyskał czapkę, jak wiedzą ci, którzy w swej desperacji czytają komentarze, oddała mu ją przemiła obsługa SPATIFu. Pewnie skapowali się czyja to czapka i zrobili numer ze szczoteczką do zębów i aparatem fotograficznym, jak w którymś z polskich filmów: ...kochali się, ale nie mogła, po prostu nie mogła już zmusić się by pocałować go w usta.
Nasi, dzielni brukarze, podzielili się z nami między innymi, naszym przedłużaczem. Czasem myślę, że powszechna edukacja była błędem. Hołota powinna była zostać na folwarkach. Enywej, tak drobny szczegół nie mógł powstrzymać mojej babki, czy nawet odrobinę ją spowolnić, skutkiem czego kosiliśmy trawę w ogrodzie ręcznie, za pomocą kuchennych noży. To był akurat ten jedyny dzień gdy wypełzło słońce, a temperatura skoczyła do 26 stopni. Najgorszy był bezsens tego działania, bo w efekcie uzyskaliśmy postrzępione ściernisko wyglądające jak trasa migracji kulawych bizonów trawionych apopleksją. Niemniej babka była zadowolona. Czasem odnoszę wrażenie, że bardziej liczy się dla niej, że coś było robione, a nie czy zostało zrobione i jak. Stąd nieuchronnie nasuwający się wniosek, że rozwój istnieje, że jesteśmy lepsi, skuteczniejsi, bardziej realistyczni... ze strachem myślę o naszych wnukach.
Chłopaki pokazywali mi ostatnio zdjęcia z kolejnej gruntowej eskapady. Znaleźli odstrzeloną wieżę T-34. Jedno zdjęcie było niesamowite: Trzech typów siedzących w wykopie w pordzewiałej odwróconej muszli. Wyglądało to jakby sama ziemia wytworzyła krwawą, wojenną geodę, albo otorbiła śmierć.
Marzan trafił w końcu pod BO, prosto na Dana, swoją byłą żonę i ich Krewetkę. Poszliśmy potem do herbaciarni. Rozmawialiście kiedyś z siedzącymi przy jednym stole ludźmi, którzy ignorują się nawzajem niczym amerykański ambasador sowieckiego?
M opowiadał historie, w których znakami przestankowymi były kolejne flaszki. Opowiadał jak o bladym świcie brodził z dwoma DJ-ami w piętrowej fontannie przy molo w poszukiwaniu okularów, które parę godzin wcześniej w ferworze zabawy i ogólnego pijaństwa cisnął za siebie. Opowiadał o przerwanej przez policję zabawie zorganizowanej pośród nocy na środku Spacerowej i o spaniu w towarzystwie kleszczy gdzieś w wysokiej trawie za Wejherowem.
Ja z kolei jestem ostatnio nieco zmęczony sobą. Staram się zapchać czas po brzegi robotą by nie myśleć za bardzo. Naprawdę chciałbym być czystej wody ateistą. Wtedy wszystko byłoby prostsze i pozbawione konsekwencji.

Ile masek musi ubrać człowiek
by nie odczuć uderzenia w twarz?

(Lec)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz