Kiedyś w Pasłęku czytałem moje wiersze i nowelki. Po szkole,
w której miał miejsce ten holokaust kultury oprowadzała nas żywa, ruda
dziewczyna. Nie zapamiętałem wtedy jej imienia, nie znam go teraz, nazwijmy ją
po prostu Ruda. Świetnie nam się gadało, odprowadzała nas wieczorem na pociąg,
często się śmiała. Minęły całe lata, kończyłem dziś malować finezyjne girlandy
grzyba i tłuste ślady stóp pozostawione na ścianie przez lokatora w jedynce,
gdy stanęła u mojej furtki. Nadal miała farbowane na jasny rudy włosy,
sięgające trochę za ramiona. Jutro ma zacząć naświetlania, więc i tak by je
straciła. Przyjechała bo potrzebowała kogoś znajomego by nie robił tego ktoś
zupełnie obcy. Potrzebowała kogoś na tyle obcego by się nad nią nie litował.
Starszych nie było i nie mogłem wziąć z góry maszynki. Posadziłem
więc ją na krześle w kuchni i obcinałem włosy nożyczkami, a one miękko
osypywały mi się z palców. Czułem się jak kurewski SSman szykujący dzieci do
komory gazowej.
Opowiadałem potem o tym Szponiastej, ale mam wrażenie, że do
niej to tak naprawdę nie dotarło. Jestem z tym cholernie sam.
Wczoraj wędrowaliśmy od Krzyśków na spotkanie z ostatnim
tramwajem. Niebo miało ten wspaniały, nocny błękit, poprzecinany smugami
ciemnych ale niosących jakąś sugestię srebra chmur. Byliśmy po zapiekankowej
orgii i słodkim winie. Obok szli przyjaciele. Zrywał się wiatr, chłodny i
silny, który w Brzeźnie przepełniał wszystko szumem i wrażeniem mocy.
Dziś trzymam się mocno tej wizji. Ta umierająca dziewczyna
wypełniła mnie po brzegi rozpaczliwą wolą życia.
Mam dar opowiadania prawdziwych historii, w które nikt nie
wierzy. Mam dar przyciągania ludzi, którzy te historie w sobie noszą. Sam nie
wiem czy jest to dar czy przekleństwo, ale piszę, bo uważam, że powinienem. To
nie może przestać istnieć. Mam gównianą pamięć i zawsze wszystko zapisywałem.
Zapisuję więc by nie zapomnieć.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz