piątek, 19 czerwca 2009

Bisajd mi


Nasz Bóg spisał słowa i świat, a potem
odszedł. Nie wymaga od nas byśmy o
nim myśleli, tylko byśmy myśleli

(Pratchett)

Dziś, tak to było jeszcze dziś, w Radiu Zet Monika Olejnik zaśpiewała namiętnym głosem „Happy birthday Mr President” niczym słowiańska Marylin Monroe, która powinna się wstydzić. Dziś nasze bliźniaczki obchodzą 120 urodziny.
W TV leciał odcinek Housea tak smutny, że usłyszałem dochodzący spomiędzy moich żeber odgłos pękającego szkła.
Szponiasta zaprowadziła mnie na cienistą granicę innego świata. Szliśmy pośród poprzechylanych nagrobków. Niektóre leżały pośród butelkowej zieleni cmentarnego bluszczu. W dole błyszczało wiosennie, wielkie oko stadionu. Stanęliśmy na krawędzi patrząc na morze czerwonych dachów Polibudy w dole i ciągnące się po horyzont spiętrzone geometrycznie bryły bloków. Zatrzymaliśmy się na tarasie dachu starej przepompowni pośród stojących na betonie butelek i czarnych śladów ognisk. Idealne miejsce do picia i słów płynących pod gwiazdami. Takie, którego trzeba długo szukać w tych dniach gdy serca przeżarła nam cywilizacja. Potem kręta ścieżka po wzgórzach nad Szpitalem Zakaźnym i łączka w niecce na szczycie wzgórza. Gdzie nocami pośród ogromnych narzutowych głazów płonie ogień a z ziemię wsiąka młodość. W końcu wejście na podniebne łąki, którymi można było ponownie stoczyć się w cień wiekowych drzew i koronkową secesję Wrzeszcza.
Dziś zaś proza i pot. Po odrobieniu pańszczyzny wróciłem do mej Twierdzy Cieni i zabrałem się za ponowne ustawianie płotów, które mają zabezpieczyć gości przed entuzjastyczną agresją niezrównoważonego psychicznie psa babki. Przy okazji wyjaśniła się tajemnica, dlaczego brukarze, którzy je obalili, nie ustawili ich ponownie, za to wyjechali w pośpiechu i nie odbierają telefonów. Albowiem chłopaki by zaoszczędzić sobie czasu i wysiłku a zapewne także by uprościć nieco fraktalną strukturę wszechświata, ścieli nonszalancko wszystkie słupki i zaczepy boszem. Nie dysponuję spawarką, użyłem więc sznurka, całej kupy drobnych kamieni, entuzjazmu i przyrodzonego mej rasie genizmu. Płoty stoją, choć otwarta furtka musi być oparta na kamieniu, bo lekko przechyla konstrukcję, a gdy zawieje wiatr całość buja się powoli i majestatycznie.
Poza tym kupiłem jakieś tanie mydło o zapachu winogronowym. Po wypuszczeniu z papierka gronowy zapach zamordował wszystkie inne, wypełnił dokładnie każdą szparę i wnękę, pokrył fioletowym szronem szyby i strącił w locie owady. Czuję go piętro wyżej i przez zamknięte drzwi. Czuję się z lekka zaszczuty... Czy coś przypadkiem nie zadrapało o drzwi?!

Przychodzi stonoga do szewca, a szewc:
Nawet mnie nie wkurwiaj!

(spięte strony od Lenn)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz