wtorek, 23 czerwca 2009

Są tylko dwie grupy ludzi: ci którzy wierzą i ci którzy kontrolują


- Stoimy tu sobie pod tym rozłożystym drzewem,
trzymając się za rączki jak jacyś: Romeo i Julia,
Walles i Królowa Anglii, Robin i Marion...
- Wszyscy skończyli tragicznie
- Fakt, do tego w dwóch przypadkach na trzy
przeżyły tylko kobiety.
- Tristan i Izolda
- Abelard i Helojza
- Ron i Hermiona

(My na środku nieistniejącego cmentarza)

Wczoraj babciny pies psychopata podciął mnie na schodach, a schody u mnie strome, śliskie i kręcone. Odbiłem sobie parę coniecośów i wieczorem bałem się położyć bo przed oczy napływał mi biały szum. No ale z tym już mogło mieć coś wspólnego złożenie dwóch nocy w ofierze Houseowi, podczas gdy w dzień trwał ostry zapieprz. Dziś wywiozłem z podwórka dwie bramy i dostałem za nie tyle co kiedyś za jedną. Od razu widać, że olimpiada w Pekinie już się odbyła.
Co tam jeszcze, a odpalam mój strzelający telewizor a tam Ben Affleck w wahadłowcu, przełączam na inny program a tan Ben Affleck w myśliwcu. Wczoraj ostrożnie włączam sprzęt a tam Młody Ben powstrzymuje wojnę nuklearną... Boję się otworzyć konserwę...
Chodzi za mną ostatnio myśl, żeby zadzwonić do Aube i wydobyć ją choć na chwilę na światło z warszawskiej nicości. W ogóle niezłym pomysłem byłoby przejechać się do Wawy i skrzyknąć wszystkich kryjących się tam w miejscach cienistych i wilgotnych znajomych. Zebrały się niezły tłumek, akurat do picia, seksu i porubstwa.
Pogoda zrobiła się piękna, to z pewnością jakiś podstęp. Szponiasta obroniła pracę licencjacką i dziś z Kudłatą załatwiły sobie praktyki na jakiś wykopaliskach na Wałowej. Ja muszę skończyć dziś książki z biblioteki, bo przetrzymałem je już lekko, a po ostatnim unowocześnieniu Biblioteki Głównej nie mogę wykluczyć zdolności rażenia dłużników przez bibliotekarki pociskami ziemia-ziemia. Jest tam teraz tak nowocześnie, że człowiek ma wrażenie, że ściany na niego patrzą i go obwąchują, co ma zapewne miejsce.
Tymczasem jednak gdzieś daleko na południu, w delcie mulistej rzeki na pokład polskiego drobnicowca, wkroczyła gibka murzyneczka i wręczyła osłupiałemu Sebie kwilące zawiniątko, paczkę pieluch i jakieś dwa papierki napisane po ichniemu, po czym uciekła. Teraz gdy dzwoni z lekka purpurowy i podkrążony, witamy go chóralnym: Cześć tatusiu. Miejmy nadzieję że nie rzuci się do morza z kontenerem u szyi.

- Tam na drzewie, to kot czy ptak?
- Hmmm
- Raczej ptak, ale jaki, gołąb czy kaczka?...
Tak to na pewno kaczka.
- Raczej kawka

(My)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz