niedziela, 28 czerwca 2009

Dłonie zaplątane w dym


Jeśli istnieje piekło i trafię tam po
śmierci, to na pewno każą mi je
wykafelkować.  I  to  będzie
naprawdę ZŁE kafelkowanie

Siostra Szponiastej przez sporą część ślubu Stasiów kontemplowała moje oczy. Fakt, oczy to jeden z moich nielicznych kawałków, które są rzeczywiście ładne. Zależnie od światła przechodzą od szarości stali, przez roziskrzony białymi iskierkami granat do opalizującego błękitu. Jakbym mógł to postawiłbym je sobie na półeczce i gapił się na nie godzinami. Choć jedno zapewne wyklucza drugie.
Rodzina Szponiastej mogła po raz pierwszy zaobserwować absorpcyjne umiejętności córki. Szponiastą jest ekstremalnie trudno spić bo jej precyzyjny, ostry jak obsydian umysł bez trudu oddziela okruchy rzeczywistości od jednostek alkoholu. Chemicznie może być totalnie zamarynowana ale nie widać tego po niej za bardzo.
Void krążyła pośród gości w herbacianej sukni, Stasiu tłumaczył skonsternowanym gościom czemu zawsze przedstawiam się nazwiskiem. Avatarro w swojej rdzawej sukni wyposażonej w rozliczne szarfy i sznureczki wyglądała jak kapłan jakiegoś mrocznego kultu, o co zapewne właśnie jej chodziło.
Dzięki pomysłowości mojego Szpona Bojowego i mojej determinacji udało nam się nawet całą bandą przygotować Stasiom prezent: Dwie stylowe szkatułki, takie drewniane, ozdobione tłoczoną skórą sakwojaże. W środku w sianie spoczywały słoje miodu i specjalistyczny sprzęt do tegoż miodu konsumpcji. W wyższej szkatułce, też w sianku, spoczywała flaszka półtoraka. Do tego wszystkiego kartka, a na niej: Na słodką drogę życia. Teraz będą mogli dożywiać się tym miesiącami, no chyba że zużyli całość w czasie nocy poślubnej i teraz leżą gdzieś tam umazani, słodcy i szczęśliwie jeszcze nieświadomi, że miód zmieszany z pościelą w chłodnym pomieszczeniu twardnieje na kamień i wymaga interwencji strażaków z hydraulicznymi szczypcami...
Jest ranek, marnie spałem bo te wszystkie perliczki, sole w panierce parmezanowej i polędwiczki faszerowane orzechami powracały do mnie przez całą noc z zemstą. O kojących skutkach spożywania płynów zacnych a dobrze schłodzonych nie będę nawet wspominał. Odczuwam teraz gwałtowną chęć wychodzenia tego z krwiobiegu.
O 4 nad ranem Marzan przysłał mi smsa, który składał się głównie z wyrafinowanych przekleństw, jako że ktoś mu w SPATIFie zakorbił jego castrowską czapkę. Między bluzgami wychynęła na moment sugestia, że zajebie SPATIF i tamtejsze towarzystwo w następnej powieści, na koniec zaś zabrzmiało dzikie i pełne pierwotnej rozpaczy: Ale dlaczego czapkę? To mu odpisałem: Wolałbyś nerkę?
Zupełnie jak w tym starym ruskim kawale, gdzie na komisariacie wzburzony obywatel zgłasza kradzież czapki. Udręczony milicjant wzdycha ciężko i pyta:
- Co to jest?
- Portret Lenina - odpowiada obywatel
- A co Lenin trzyma w ręku?
- No, czapkę
- A czemu ją trzyma? Żeby nie ukradli!

Okręty klasy Ciężki Poranek:
ORP Delirium
ORP Zgaga
ORP Halucynacja
ORP Migrena
ORP Niestrawność
(Muszę to sprzedać naszemu Ministerstwu Obrony Narodowej)

PS: Właśnie doszedł drugi sms M właśnie dochodzi do siebie w okolicach stacji Goręczyno Wejherowskie, czy coś w tym duchu. Pisze że: Jest sam na Ziemi Matce bez orła na czapce.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz