sobota, 7 marca 2009

W poszukiwaniu szklanej żyły


Niepojęte dlaczego ofiara nie
dała się złożyć...

(Madagaskar2)

Publikacje, stypendia od wojewody, nagrody i nuncjusz papieski. Zagubienie się w Wawie i bieg pod prąd ruchomych schodów. Marzan przemknął przez noc obleczony w mundur i czapkę kubańskiego compadres, obładowany bagażem opowieści. Wciągnęliśmy po dwa piwa i skomentowaliśmy ostatnie pięć miesięcy. We wtorek być może podążę do Gdyni i podemoralizuję na Strychu jego studentów.
Wyprawa do rozpadliny udała się nam niezwykle, jeszcze wszystko mnie boli. Wspomnieć chyba tylko wystarczy siedzenie na łyżce spychacza, którą jeden z dowcipnisiów postanowił umieścić w pobliskim, piaszczystym stoku. Z mroków nocy przybył dziki tłum jakiś zalkoholizowanych, a nieznanych mi bliżej osobników, który dołączył się do naszej wesołej brygadki. Co ważniejsze przynieśli dwie zgrzewki paliwa do reaktorów. Z oparu onirycznych przejść przebija się do mnie, że chyba wspomnieli, że paru z nich czyta mojego bloga i przybyli zza gór i rzek na mój przedwieczny, zachrypnięty zew, by oddać cześć mej mrocznej potędze, czy coś w ten deseń. Przybyły z nimi niewiasty, z których dwie urządziły wkrótce zapasy w słonym błocie, zakończone wyrwaniem kolczyka z dolnej wargi. Zdaje się, że interweniował uczynny jak zwykle Seba, sadzając okrwawione dziewcze na osłonie silnika czegoś wielkiego i żółtego i tłumacząc, że ślina ma właściwości lecznicze. Rano pozbierałem się w domu w miarę sensownie, choć z początku trochę kulałem, bo najwyraźniej jakiś kutas ugryzł mnie w łydkę. A, i nigdy nie szukajcie bursztynów po pijanemu, w nocy i przy świetle telefonów komórkowych. Ciągle jeszcze znajduję w różnych dziwnych miejscach oszlifowane przez wodę kawałki butelkowego szkła..

Meva - Empik, to byłaby świetna praca
             gdyby nie ta gówniana centrala...
Ja - To ogłoście secesję.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz