niedziela, 29 marca 2009

The wings of hydra


Och kochanie, zawsze wiedziałam,
że możesz uratować świat, jeśli
naprawdę się postarasz

(Harrison)

O wpół do drugiej sms od Marzana z samego końca mola w WhiteTown. Molo wisi pośród mgły M patrzy w otchłań i myśli o samotności. To jeden z tych momentów, które wypełniają człowieka życiem aż po brzegi.
Ja za to czuję się jak gówno. Dan urządza sesję u siebie i nie dojdę dzisiaj Pod Pomnik. A dochodzą tam przecież twardo od 11 lat, albo i więcej. To rodzaj zdrady, złamanie jednej z własnych zasad, a przecież to narzucone zasady sprawiają, że nie jestem zbyt niebezpieczny dla świata, dzięki czemu świat może mnie tolerować.
Kiedyś Pod Pomnik przychodził taki dziadek, dosiadł się kiedyś do mnie, a było to już lata po tym jak na spotkania Gratki przestali przychodzić ostatni ludzie, i mówi: Widzę jak pan tu przychodzi co niedzielę od tylu lat. Moja wnuczka co tydzień biegnie do okna zobaczyć, czy pan przyszedł. Ja to pana podziwiam... Dziadek umarł chyba w 2004. Jeszcze jeden cień, który zostawiłem za sobą.
Czuję przeciąg, niesie mnie za drzwi. Za tydzień tam pójdę nie zawiodę siebie. Nie zawiodę moich cieni. Stanę tam i jak zawsze będę obracał głowę patrząc w perspektywę ulic. Poczekam. Parominutowy sfinks, strzegący nieistniejących od dawna tajemnic.

My jesteśmy tymi bohaterami,
którzy w razie niebezpieczeństwa
zmieniają się w zwykłych ludzi i
uciekają

(Avatar)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz