piątek, 27 marca 2009

Niedaleko pada elektryk od kombinerek


Gadam z Mevą w empiku
M - O nowa kurtka...
Ja - Nowa ale się nie zapina
M - A tak, czytałam, hahaha!
Znikąd pojawia się Harry
H - O cześć kopę lat, mm nowe
okulary.
M - I nowa kurtka.
H - A tak czytałem, hahaha,
Mister Śnieżka haha...

Słucham właśnie Moon River śpiewaną kocim głosem przez pannę Hepburn. Na zewnątrz topnieje świat. Wewnątrz mnie tyka zegar a cały dół mojego lokum zalewa blask. Tak, szarpnąłem się i wstawiłem nowe okno w łazience. Po wywaleniu okiennic jest tam teraz jasno nawet w nocy. Muszę tylko wymyślić jakiś witraż na folii, albo rolety, bo nie minie wiele czasu jak dorobię się śliniącego się za płotem tłumu fanek. Szczególnie, że mam zwyczaj po wylezieniu spod prysznica golić się na golasa, pozwalając by woda sama obeschła, czy też jak to było do niedawna, zamarzała i odpadała płatami. Taaak, będzie mi trochę brakowało lodowatych powiewów wiatru na plecach...
Ostatnio krążyliśmy po nocnych ulicach z Krzyśkami i Texxem. Texx opowiadał o tańczeniu w ciemnościach. A myśmy rozsnuwali wizję majowego podpalania domku na Mazurach. W tym roku, w pierwszy dzień wiosny, znowu nie utopiliśmy Marzana.
Kocham moje miasto nocą. Ten z lekka erotyczny blask świateł spływający miękko po starych cegłach i lśniący pośród wilgotnych łusek bruków. Każde miejsce zna mnie i jest mi znane. Nosi pamięć o mnie, zna mój dotyk i ja też znam jego fakturę, a czasem nawet smak. W szczelinie muru gotyckiej bramy, oprócz rozlicznych patyczków od lodów umieściłem kiedyś zwinięty rulon z moim wierszem. Potem były prace konserwatorskie i szczeliny już nie ma. Moje słowa śpią w ścianie czekając na jakieś obce oczy, które przebiegną po nich za dziesiątki a może i setki lat. Może ten ktoś będzie szukał po słownikach: jaki to język?
Tymczasem koniec. Scooter krzyczy: stand up. Czas zacząć gotować makaron dla wszechstronnie nienasyconej Szponiastej, która najprawdopodobniej jest już w drodze... głodna i niebezpieczna.

A w moim świecie wszyscy jesteśmy
Konikami Ponny. Jemy tęczę i sramy
motylkami...

(Coś żółtego i przerażającego w
„Horton słyszy ktosia”)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz