środa, 25 marca 2009

Brak prowadzi do poznania


On nienawidzi wszystkich z
zarzecza.... a mieszka na wyspie

(Sesja)

Wiosna tradycyjnie powitała nas śniegiem po kolana. Odrzucałem go dziś radośnie przed śniadaniem, wyrzucając pod niebo chmury białego puchu i znaczące je finezyjnymi, różnokolorowymi szlaczkami psie kupy, czające się pod powierzchnią. Potem poszedłem negocjować z moją zamieszkałą przez Lucyfera kuchenką opieczenie grzanek.
Od poniedziałku pełzałem w pierwotnym szlamie prostego zarobku przygnieciony pogodą. Bo w poniedziałek gość który wisi mi za remont trzy kafle odleciał nagle do Irlandii. Przyswoiłem sobie tę informację z właściwym mi spokojem i pogodą ducha. Niestety spóźniłem się na lotnisko z wyrzutnią pocisków ziemia – powietrze i znajomka nie zdążyłem serdecznie pożegnać. W niedzielę płacę czynsz, tydzień zaś zacząłem z sześcioma złotymi w kieszeni, których połowę wydałem na lotto. Było więc dość wesoło.
A w lotto zagrałem, a jakże, i trafiłem! Szóstkę!!!... o jedną liczbę niżej. Każda z 6 cyfr była o 1 niżej od tej, która wygrała.
Zazwyczaj gdy pozwolę sobie zagrać w grę losową dzieją się podobne rzeczy. Z reguły wygrywam mniej więcej zwrot losu, jakby coś chciało powiedzieć: „Daj sobie spokój stary”. Czasem jednak dzieją się prawdziwe cuda. Próbowałem oczywiście być sprytny, pierwszy zakład waliłem na chybił trafił, a w następnych obstawiałem liczby wokół tych z pierwszego, itp. Zawsze padały liczby obok. To ostatnie to jednak już przeginka, nie wiem czemu odnoszę wrażenie, że ktoś robi sobie ze mnie jaja.

Void - jaki jeszcze obdarzony mocą
           artefakt można by mu dać?
Ja – Daj mu bobra, który zna tysiąc
        bitów...

(Sesja)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz