środa, 18 marca 2009

Jak nazwać przeciwieństwo cudu?


Pretorianie House'a wpadają do
pokoju, gdzie spoczywa ich mistrz,
wprost z obserwacji pacjenta.
C – Mamy krwawienie z odbytu!
H – Wszyscy?

Przyśniło mi się, że kładę się spać i wtedy obudziłem się. Od tego czasu jest mi lepiej. Świadomość, że to może być po prostu sen sprawia, że wszystko staje się lżejsze. Obojętnie kto to śni, czy to dobry sen czy koszmar. We śnie wszystko jest możliwe.
Ostatnio odkryłem też jak trudno żyje się w teraźniejszości. Jestem jakoś tak poskręcany, że normalnie funkcjonuję w trzech czasach równocześnie. Kłopoty z przyszłości, czy z przeszłości wykańczają mnie jakbym przeżywał je „teraz”, a przecież tak naprawdę nie istnieją i większość ludzi ich nie postrzega w ten sposób. To czego nie pamięta nikt inny, i to co ma byt jedynie potencjalny potrafi sprawiać mi fizyczny ból miesiącami. A wspomnień i potencjalnych możliwości są przecież tysiące. Teraz już wiem skąd mam tyle siwych włosów.
W każdym razie zmuszam się i pilnuję by myśleć tylko w czasie teraźniejszym, by tylko w nim postrzegać. Jest to dla mnie cholernie trudne, ale odkrywam też dzięki temu jak możliwe jest wiele rzeczy, które robicie na co dzień.
Tak więc poruszam się ostatnio w czasie teraźniejszym, jeszcze nieco sztywno i niezręcznie, i co jakiś czas powtarzam sobie: to tylko sen.
Czuję się trochę tak jak wtedy gdy przypadkiem odkrywam jakąś dzielnicę, albo stary, zapomniany park. Ten dreszcz i złośliwy uśmiech, który nie chce spełznąć z twarzy.

Tłum łatwo wpada w panikę,
lecz wraca by sprawdzić przed
czym uciekał – lubi jaskrawe
kolory i łatwe do zrozumienia
kwestie.

(Pratchett)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz