czwartek, 12 marca 2009

Dzień dobry... że tak pozwolę sobie skłamać


He he, Kiszczun popatrz tylko,
Cruse w Walkirii wygląda jak
Grebo u Pratchetta

(Tomasz)

Szaro. Nic nie robię, tylko piję i sikam. Skończyłem „HMS Ulisses”, pod koniec tradycyjnie upuściłem parę łez. Babka dała mi talerz białego barszczu, składającego się głównie z rozgotowanych, kapuścianych liści. Bez żadnych planów wiszę sobie w próżni.
Ostatecznie, wydostałem się z domu. Zmusiłem się by iść. Iść aż stopy pokryły odciski i pojawiła się krew. Mówią: „Jeśli nie wiesz co robić, zacznij robić cokolwiek, aż coś zacznie się dziać” - To działa!
Pozwoliłem sobie zagubić się w mieście, skręcałem, gdy przychodziła mi ochota, dążyłem do małych celów, miejsc na które chciałem po prostu popatrzeć.
Praktycznie wyburzyli ten niezwykły, potrójny budynek koło Żurawia, który niegdyś zajmowała ciepłownia a potem część ekspozycji Muzeum Morskiego. To był chyba jedyny, istniejący przykład tego jak patrycjuszowskie kamienice budowaliby komuniści. Nie był specjalnie piękny, był interesujący. W jego miejscu stanie coś lepszego. I tak właśnie powinno być. Na Grząskiej, w miejscu gdzie wykopano średniowieczną aptekę, dla odmiany wychynął już z ziemi parter nowych kamienic. Wykop przesunął się o przecznicę w kierunku Kościoła Mariackiego i sięgnął aż do zmurszałych, drewnianych kratownic wczesnego średniowiecza i przekroju krzyżackich wodociągów.
Zdechło „Ciuciu”, jedyny taki sklep w Polsce, gdzie na oczach ludzi robiono ręcznie cukierki. To strata niepowetowana i szczerze mówiąc uważam, że takie miejsca Miasto powinno dofinansowywać i chronić, jako wyjątkowe skarby. Będzie mi brakować słodkiego zapachu wypełniającego Powroźniczą.
Koło Polibudy spojrzałem w rozświetlone okno, wyjąłem telefon i zadzwoniłem. Lenn przebijając się przez warstwy i prądy niczym transatlantyk, dotarła do szyby i zamachała mi pękatym brzuszkiem.
Przez Wrzeszcz w tętnicę Hallera aż do Morza, potem zmuszony linią brzegu na Pętlę, gdzie pod krzyżem dopadła mnie telefonem Szponiasta. Krążyłem rozmawiając z nią po nowo zbudowanym skwerku. Potem już tylko kupiłem chleb i snikersa i udałem się do domu by suszyć strupy na stopach w rozmigotanym świetle telewizora.

Gdy przestrzegasz zasad
zadowoleni są wszyscy
inni

(Dr House)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz