Przyrody nie da się chronić, jest niezależna.
To co nazywamy ochroną środowiska jest
w gruncie rzeczy naszą samoobroną.
(cyt)
Ostatnio znowu mnie naszło, że zostałem sam na Ziemi. Po kilku
latach, gdy trawa porosła ulice a szaleństwo zaczęło dyskretnie pukać do drzwi,
doszedłem do wniosku, że przeżyłem po to by odtworzyć ludzkość. Zacząłem się
uczyć obsługi sprzętu i informatyki, uruchamiać serwery w zalanych
pomieszczeniach Polibudy. Krążyłem po domach pobierając próbki z wyschniętych
ciał. Potem zakopałem się z tym moim drętwym mózgiem w zasobach Akademii
Medycznej. Wyprawiłem się zmieniając samochody przez dziczejący świat do
Berlina i Heidelbergu. Ucząc się oczywiście na powrót jazdy samochodem, która
to wiedza z lekka mi już zaśniedziała. W końcu zmontowałem sprzęt do klonowania
na całym środkowym piętrze mojego domu i zacząłem uzyskiwać pierwsze zarodki. W
piwnicy zaś miałem wielkie lodówki a w nich zgrabne pakieciki zawierające włosy,
krew i próbki skóry, podpisane: Dan, Lenn, Pazurkowata...
Przy końcu, gdy wyciągałem pierwsze dzieci z inkubatorów,
dopadła mnie świadomość, że cokolwiek zrobię nie odzyskam ludzi których
straciłem, bo nie będę w stanie odtworzyć warunków, które ich ukształtowały,
ani dać im dawnej pamięci. Zostanę z gromadką dzieci, które mogę wychować
najlepiej jak potrafię, uczyć je, kształtować ich świadomość i odbieranie
świata. Mogę tworzyć następne klony i zapełnić od nowa świat, ale już na zawsze
pozostanę sam, ponieważ będą to nowi ludzie, stworzeni bez kontekstu i
brzemienia historii, która niezauważalnie odciska się w nas wszystkich. Będę
wśród nich kochanym i szanowanym obcym, dinozaurem i nigdy nie pojmę jak oni
myślą, a oni nigdy nie zrozumieją jak myślę ja. Moja samotność nie skończy się
nigdy.
Na koniec siedzę w półmroku pośród lodówek, z góry, z
laboratorium dochodzi gwar wesołych głosów, a ja patrzę na kosmyk blond włosów
w pakiecie „Pazurkowata” i boję się ją odtworzyć. Bo przecież
prawdopodobieństwo, że znów się we mnie zakocha w tym nowym świecie jest
nieprawdopodobnie małe. Może przecież już zawsze traktować jak rodzica...
Siedzę tam w milczeniu i zastanawiam się czy ją zniszczyć.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz