niedziela, 25 stycznia 2009

Życie to moja specjalność, jestem w tym dobry


Przyrody nie da się chronić, jest niezależna.
To co nazywamy ochroną środowiska jest
w gruncie rzeczy naszą samoobroną.

(cyt)

Ostatnio znowu mnie naszło, że zostałem sam na Ziemi. Po kilku latach, gdy trawa porosła ulice a szaleństwo zaczęło dyskretnie pukać do drzwi, doszedłem do wniosku, że przeżyłem po to by odtworzyć ludzkość. Zacząłem się uczyć obsługi sprzętu i informatyki, uruchamiać serwery w zalanych pomieszczeniach Polibudy. Krążyłem po domach pobierając próbki z wyschniętych ciał. Potem zakopałem się z tym moim drętwym mózgiem w zasobach Akademii Medycznej. Wyprawiłem się zmieniając samochody przez dziczejący świat do Berlina i Heidelbergu. Ucząc się oczywiście na powrót jazdy samochodem, która to wiedza z lekka mi już zaśniedziała. W końcu zmontowałem sprzęt do klonowania na całym środkowym piętrze mojego domu i zacząłem uzyskiwać pierwsze zarodki. W piwnicy zaś miałem wielkie lodówki a w nich zgrabne pakieciki zawierające włosy, krew i próbki skóry, podpisane: Dan, Lenn, Pazurkowata...
Przy końcu, gdy wyciągałem pierwsze dzieci z inkubatorów, dopadła mnie świadomość, że cokolwiek zrobię nie odzyskam ludzi których straciłem, bo nie będę w stanie odtworzyć warunków, które ich ukształtowały, ani dać im dawnej pamięci. Zostanę z gromadką dzieci, które mogę wychować najlepiej jak potrafię, uczyć je, kształtować ich świadomość i odbieranie świata. Mogę tworzyć następne klony i zapełnić od nowa świat, ale już na zawsze pozostanę sam, ponieważ będą to nowi ludzie, stworzeni bez kontekstu i brzemienia historii, która niezauważalnie odciska się w nas wszystkich. Będę wśród nich kochanym i szanowanym obcym, dinozaurem i nigdy nie pojmę jak oni myślą, a oni nigdy nie zrozumieją jak myślę ja. Moja samotność nie skończy się nigdy.
Na koniec siedzę w półmroku pośród lodówek, z góry, z laboratorium dochodzi gwar wesołych głosów, a ja patrzę na kosmyk blond włosów w pakiecie „Pazurkowata” i boję się ją odtworzyć. Bo przecież prawdopodobieństwo, że znów się we mnie zakocha w tym nowym świecie jest nieprawdopodobnie małe. Może przecież już zawsze traktować jak rodzica... Siedzę tam w milczeniu i zastanawiam się czy ją zniszczyć.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz