piątek, 9 stycznia 2009

Członek z ramienia wysunięty na czoło


Chcę mieć jasność. Zamartwiasz
się nie dlatego, ze jedziemy do
domu pełnego wampirów, ale
dlatego, że mogą cię nie
zaakceptować?

(Meyer)

Właśnie zakończyłem lekturę „Zmierzchu”. Cóż za wspaniałe, wampiryczne romansidło, gdybym był ponętną siedemnastolatką to pewnie płakałbym jak bóbr w poduszkę i w zapamiętaniu nacierał sobie smukłą szyję wodą różaną.
Zawsze rozczulają mnie opowieści o Nocnych Wędrowcach, o ileż mniej romantycznie wyglądałoby to w rzeczywistości w naszych prozaicznych czasach hipermarketów i banków krwi.
A jeśli o oddawaniu krwi mowa, to jutro kupuję nowy komp. Jestem już szczęśliwym posiadaczem monitora i przyległości. Jutro też się dowiem czy poszczególne elementy pasują do siebie czy też nabyłem bardzo kosztowną podpórkę pod biurko.
Myślę, że gdy już za parę miesięcy wydostanę się spod zwęglonych gruzów mojego budżetu to zajmę się instalacją sieci, co z pewnością będzie widomym znakiem, że świat się kończy i nadszedł kres ery ludzi i serwerów.
A co poza tym? Delektuję się pogodą. Doczekałem się prawdziwej zimy. Jak byłem ostatnio na zakupach spojrzałem przed siebie na otwór wyjściowy z pasażu w Czerwonym Domu. Stali tam ludzie w formie nieruchomych, czarnych konturów, a wyjście zamykała zwarta, szara płyta i to było powietrze. Odśnieżałem tego dnia pięć razy, w sumie za każdym razem dochodząc do końca chodnika, mogłem wracać na jego początek i zaczynać od nowa. Niemniej wśród ludzi widać namacalną ulgę i nagły spadek agresji. Potrzebna była nam ta świetlista biel przykrywająca pogrążony we śnie świat.

Wychodzi tirówka
Z samochodu  i na
pożegnanie mówi:
Bądź zdrów!

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz