wtorek, 6 stycznia 2009

Atak zimy, cholera


Podobają mi się stare Buicki
Riviera, moim  zdaniem  to
najpiękniejszy   samochód
wszech  czasów. Miał  nie-
samowitą sylwetkę, która
łączyła najlepsze cechy
bolidu  wyścigowego i
niemieckiego czołgu

(Statham)

Ostatnim miejscem, którego jeszcze nie umyłem jest prysznic... no boję się po prostu. Podejrzewam, że moja poprzedniczka urządzała sobie kąpiele błotne z płynnym karmelem w formie szamponu. Nawet kafelki w tym kącie mają inny kolor. Wczoraj dokonałem pierwszych prób i walnąłem na bok wszystkie gąbki, drapaki, cify i ajxy, i wziąłem rolkę papieru ściernego.
Na święta dostałem książkę o Brzeźnie. Przestudiowałem ją dokładnie, po czym odstawszy 40 minut na naszej poczcie, gdzie rozpryskując błotną breję, pokrywającą podłogę, biegał jakiś rozwrzeszczany bachor, co chwila z plaśnięciem się przewracając, udałem się obejrzeć te wszystkie opisane cuda na żywo. Przy okazji wychynąłem z końca Północnej na plażę, żeby popatrzeć na przestrzeń.
Nadchodził wieczór. Błękit nieba nabierał tej głębokiej barwy sugerującej, że jest tylko delikatną otoczką, za którą kryje się niezgłębiona czerń tajemnicy. Jasno świeciła połówka księżyca. Nad morzem niczym ogromna postrzępiona dłoń wysuwająca szpony ku lądowi, kłębiła się ogromna, pomarańczowa chmura. Nabrzmiała śniegiem przesłaniała cały wschodni horyzont. Gdzieś, pośród lasów nad Orłowem od szyb odbijały się złoto ostatnie promienie słońca. Zaś pod tym całym majestatem i potęgą moi znajomkowie w liczbie siedmiu i przedziale wiekowym 17 – 48, ganiali po śniegu, obrzucając się śnieżkami i tarzając w świeżym puchu. „Jak dzieci”, stwierdziłem z pełną wyższości dezaprobatą i to był oczywiście błąd, bo jak w filmach wszyscy nagle znieruchomieli i spojrzeli na mnie. Następnie spojrzeli na siebie i szeroko się uśmiechnęli. Reszta jest historią...
Rozebrałem się przed domem, bo miałem śnieg w takich miejscach, że chyba wstrzykiwano mi go pod ciśnieniem sondą. U sąsiadów poruszyły się gwałtownie firanki w oknie, dziwni ludzie, nigdy nie widzieli faceta w samych slipach i skarpetkach przy minus siedmiu?

Przychodzi złota rybka do baru
- Co podać?- pyta barman
- Woooodddyyyy....

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz