Statki z Krain Fantazji przybijają do ziemskich portów
zawsze wczesnym świtem. Zapach mojego plecaka nieodmiennie wywołuje ruje u
kotów. Nie znoszę ich, więc one z reguły mnie uwielbiają, ktoś mi kiedyś
tłumaczył, że bestie posiadają wykrywacz takich ludzi w płacie czołowym, tuż
obok sektora odpowiedzialnego za wykrywanie alergików.
Łeb boli mnie tak potwornie, że walczę z nieprzemożoną
chęcią by walić nim o ścianę i skowyczeć. Jeżeli Bóg istnieje i rzeczywiście
mnie kocha, to uczyni mi tę łaskę i po śmierci rozpuści mnie w niebycie, tak
żebym nie musiał już niczego czuć, niczego postrzegać, czy być czegokolwiek
świadomym. Liczę na tę jego litość.
Pogoda jest obmierzła. Jesień już umarła i za oknami leży
jej wyschnięty trup. Zima nie przyszła i wszystko co żyje męczy się w
zawieszeniu. Muszę zaraz wyjść, a nie chce mi się. Tak dobrze mi się leży pod
tym workiem wypełnionym lodem. Rano naprawiałem parapety kobicie, która waży
160 kilo i cierpi na nieuleczalną manię mycia okiem. Byłem u niej po raz
czwarty. Poprzednio byłem tam w okolicach Wielkanocy, a poprzednio też przed
Bożym Narodzeniem itd... Tym razem władowałem pod parapety po solidnym
kątowniku. Jeśli teraz ten majdan znowu się urwie to z połową ściany.
A co ze statkami? Ano nic. Jak wiadomo statki z Krain
Fantazji wyruszają w rejs powrotny do domu zawsze o zmierzchu. Do zmierzchu już
niedaleko. Jest szansa.
Powiedziałem narkotykom
stanowcze: NIE! Ale one
nie posłuchały...
(Z muru)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz