wtorek, 9 grudnia 2008

Graniczne stany anioła i bestii


Statki z Krain Fantazji przybijają do ziemskich portów zawsze wczesnym świtem. Zapach mojego plecaka nieodmiennie wywołuje ruje u kotów. Nie znoszę ich, więc one z reguły mnie uwielbiają, ktoś mi kiedyś tłumaczył, że bestie posiadają wykrywacz takich ludzi w płacie czołowym, tuż obok sektora odpowiedzialnego za wykrywanie alergików.
Łeb boli mnie tak potwornie, że walczę z nieprzemożoną chęcią by walić nim o ścianę i skowyczeć. Jeżeli Bóg istnieje i rzeczywiście mnie kocha, to uczyni mi tę łaskę i po śmierci rozpuści mnie w niebycie, tak żebym nie musiał już niczego czuć, niczego postrzegać, czy być czegokolwiek świadomym. Liczę na tę jego litość.
Pogoda jest obmierzła. Jesień już umarła i za oknami leży jej wyschnięty trup. Zima nie przyszła i wszystko co żyje męczy się w zawieszeniu. Muszę zaraz wyjść, a nie chce mi się. Tak dobrze mi się leży pod tym workiem wypełnionym lodem. Rano naprawiałem parapety kobicie, która waży 160 kilo i cierpi na nieuleczalną manię mycia okiem. Byłem u niej po raz czwarty. Poprzednio byłem tam w okolicach Wielkanocy, a poprzednio też przed Bożym Narodzeniem itd... Tym razem władowałem pod parapety po solidnym kątowniku. Jeśli teraz ten majdan znowu się urwie to z połową ściany.
A co ze statkami? Ano nic. Jak wiadomo statki z Krain Fantazji wyruszają w rejs powrotny do domu zawsze o zmierzchu. Do zmierzchu już niedaleko. Jest szansa.

Powiedziałem narkotykom
stanowcze: NIE! Ale one
nie posłuchały...

(Z muru)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz